Posty

Wyświetlanie postów z 2018

Mniej. Intymny portret zakupowy Polaków

Obraz
Potrzebowałem inspiracji do pracy, dlatego szperanie po półkach zacząłem od szukania czegoś z kategorii "ekonomia". Poza Ekonomią dobra i zła Tomáša Sedláčka w ręce wpadła mi książka o obiecującym tytule Mniej. Intymny portret zakupowy Polaków Marty Sapały. Wypożyczyłem. Nie pamiętam, co dokładnie miałem w głowie wyobrażając sobie treść książki o tym tytule, ale to było coś innego, niż dostałem (niezobowiązująca atmosfera biblioteki pozwala na tę nonszalancję związaną z przypadkowym wyborem książek). Mniej. Intymny portret zakupowy Polaków to książka z cyklu "eksperymentów społecznych", realizowanych w ciągu jednego roku. Coś leżącego obok Roku biblijnego życia A.J. Jacobs, tylko w nurcie Za grosze. Pracować i (nie) przeżyć Barbary Ehrenreich. Najbliżej zaś zapewne do Not Buying It: My Year Without Shopping Judith Levine -- z tym że zamiast po raz kolejny nurkować w odległym społecznie i kulturowo środowisku Ameryki Północnej, lądujemy w kraju nad W...

Ekonomia dobra i zła

Obraz
Z przekonaniem graniczącym z pewnością można założyć, że książka napisana przez człowieka, który prowadził zajęcia z filozofii ekonomii, nie może być zwykłym traktatem ekonomicznym. Tomáš Sedláček swoją książką wkłada do naszego codziennego myślenia o ekonomii perspektywę, od której -- jak sam twierdzi -- odeszliśmy na rzecz wskaźników i wzorów ( oka i szkiełka ). Ekonometria skutecznie wypiera z myślenia o ekonomii inne obszary, a tymczasem (jak możemy przeczytać w Ekonomii dobra i zła ) ekonomia jest w lwiej części dyscypliną normatywną [s. 19], nauką o relacjach międzyludzkich [s. 27]. Wychodząc z założenia, że świat składa się z opowieści (jedną z nich zaś jest opowieść o ekonomii [s. 15]), Tomáš Sedláček rozpoczyna od jednej z najstarszych z nich -- eposu o Gilgameszu . Nie wiem, czy P.T. Czytelnicy i Czytelniczki kupili / kupiły by taką opcję, ale dla mnie ta perspektywa wydała się odświeżająca intelektualnie: odczytywanie historii Gilgamesza i Enkidu w perspektywie eko...

Leningrad. Oblężenie i symfonia

Obraz
Być może będzie to powód do wstydu (nigdy nie wiem, jak daleko powinna sięgać wiedza człowieka wykształconego), ale o VII symfonii Szostakowicza dowiedziałem się dopiero półtora roku temu, zwiedzając kijowskie Muzeum historii Ukrainy w II wojnie światowej (dawniej jedno z trzech muzeów Wielkiej Wojny Ojczyźnianej -- dwie obecnie funkcjonujące instytucje tego typu znajdują się w Moskwie oraz w Mińsku ). A że -- poza wspominanym już na tym blogu kinem Sci-Fi -- lubię kino wojenne, ze szczególnym uwzględnieniem snajperów oraz specyfiki walki w miastach, temat symfonii leningradzkiej został mi po muzealnej wizycie w głowie. Przy pierwszej lepszej okazji nabyłem zaś drogą kupna tłumaczenie książki  Briana Moynahana   Leningrad. Siege and Symphony  ( Leningrad. Oblężenie i symfonia ). Skala strat ponoszonych po obu stronach konfliktu była niewyobrażalna. Wszystko zgodnie z myślą przypisywaną Stalinowi --  śmierć jednego człowieka to tragedia. Śmierć milionów ludzi...

Aleja Włókniarek

Obraz
Z Martą Madejską jesteśmy praktycznie równolatkami. Między innymi to spowodowało, że do Łodzi przyjechaliśmy mniej więcej w tym samym czasie -- i na tym samym etapie życia: licząc na zdobycie wyższego wykształcenia. Zarówno dla Marty, jak i dla mnie, Łódź nie była pierwszym i oczywistym wyborem -- z tym że o ile Marta miała do pokonania ładny kawałek drogi, o tyle dla mnie Łódź była wówczas najbliższym, dużym akademickim ośrodkiem. W zasadzie Łódź była opcją rezerwową po tym, jak z różnych (mniej lub bardziej zawinionych) względów nie udało mi się dostać na studia do Poznania oraz Torunia (wśród moich rówieśników bardzo popularnymi kierunkami były też Wrocław i Kraków; niekoniecznie Łódź). Jeżeli chcę kogoś odesłać do Łodzi z tych czasów, podsyłam mu film zrealizowany przez znanego tu i ówdzie Michała Grudę Dwie twarze Łodzi (wkleję go gdzieś poniżej, ku pamięci). Film -- w skrócie -- to zestawienie obrazów z nowoutworzonego centrum handlowo-usługowo-rozrywkowego Manufaktura z...

Depesze

Obraz
Powiedzieć, że temat wojny wietnamskiej jest historycznie -- i kulturowo -- istotny, to jak nic nie powiedzieć (słowem: truizm ). Czas apokalipsy ( Apocalypse Now ), Good Morning, Vietnam , Łowca jeleni ( The Deer Hunter ), czy -- żeby wspomnieć coś nowszego -- Byliśmy żołnierzami ( We Were Soldiers ) mówią same za siebie [ 1 ]. Temat jest wciąż żywy -- szczególnie w kulturze północnoamerykańskiej, co było widać w kontekście niedawnej śmierci Johna McCaina . Późniejsze konflikty zbrojne --  wojna w Afganistanie czy II wojna w Zatoce Perskiej -- nawet mimo swojej aktualności (w kontekście politycznym, kulturowym) nie przyćmiły Wietnamu. W tym wszystkim jest też  Michael Herr i jego Depesze ( Dispatches ). Wydane w 1977 roku, swojego pierwszego, polskojęzycznego tłumaczenia doczekały się dopiero w 2016 roku. W roku śmierci autora. Chociaż niektórzy recenzenci (np. Rafał Hetman z CzytamRecenzuję.pl [ 2 ]) śmiało piszą o Depeszach jako o reportażu, czytając ...

Żeby nie było śladów. Sprawa Grzegorza Przemyka

Obraz
Był kiedyś taki żart: Do pokoju, w którym siedzi dwóch adwokatów, wpada wzburzony facet i zaczyna krzyczeć do jednego z nich, że pies jego żony przed chwilą zaatakował jego szanowną małżonkę, pogryzł ją dotkliwie, szanowna małżonka w szpitalu z licznymi obrażeniami -- i jeżeli ten oto adwokat nie przekaże mu 30.000 PLN, to facet z miejsca rusza do sądu i zakłada sprawę w sądzie. A wtedy dopiero cała rodzinka adwokata będzie się miała z pyszna. Adwokat chwilę myśli, po czym prosi faceta o chwilę cierpliwości, wstaje, wychodzi, wraca -- i wręcza mu rzeczone 30.000 PLN. Facet bierze pieniądze i znika.Całemu zajściu ze zdumieniem przygląda się drugi adwokat. Po wyjściu wzburzonego mężczyzny z gotówką pyta się swojego kolegi po fachu: - Krzysiek, ale wytłumacz mi to proszę. Wpada do pokoju facet, krzyczy coś o psie, żonie, pogryzieniu... Żąda od ciebie 30.000 PLN (skąd w ogóle taka kwota?!), a ty jakby nigdy nic dajesz mu je do ręki. Przecież ty nawet żony nie masz, co dopiero mówią...

Syrop z piołunu. Wygnani w akcji "Wisła"

Obraz
Nadrabiam zaległości książkowe (szczególnie reportaże od Czarnego , które tłoczą mi się na półce). Wróciłem przy tej okazji do Pawła Smoleńskiego [ 1 ], chociaż to taki powrót nie-powrót. Jest trochę jak zawsze -- autor pozostawia z przeświadczeniem nieoczywistości. Ale jest też trochę gorzej, bo zamiast opisywać "dalekie krainy" autor zmaga się z własnym krajem, własną historią -- czyli w jakiejś części sam ze sobą. Uwiera bardziej niż zwykle. Być może trochę tak, jak u Tuwima z  My, Żydzi polscy Polak - bo moja nienawiść dla faszystów polskich jest większa niż faszystów innych narodowości. I uważam to za bardzo poważną cechę mojej polskości. [ 2 ] Albo u Tomasza Arciszewskiego , którego słowa wykorzystuje na początku autor. Nacjonalizm polega na tym, żeby inne narody doprowadzić do takiego szału, iżby nacjonalistyczna reakcja na ten szał wydawała się uprawnioną. [s. 6] Do relacji polsko-ukraińskich pasuje jak znalazł. Po II wojnie światowej w rejonie ...