Powstanie z ruin. Historia odbudowy Warszawy w latach 1945-1956

Po przeczytaniu pracy Marcina Napiórkowskiego Powstanie umarłych. Historia pamięci 1944-2014 postanowiłem pozostać w temacie i sięgnąłem po kolejną książkę, która ma w swoim tytule powstanie, drugie słowo w tytule dotyczy pewnej kategorii śmierci (w tym przypadku -- śmierci technicznej at its finest) oraz Warszawy.

Książkę Powstanie z ruin. Historia odbudowy Warszawy w latach 1945-1956 Roberta Nowaka określiłbym jako książkę-manifest. Z pewnością jest to "publikacja zaangażowana", w której autor zajmuje wyraźną pozycję ideową. Oczywiście ma w niej swoje racje -- sam podzielam wiele z prezentowanych w książce poglądów. Ale myślę, że warto na samym początku dać takie zastrzeżenie, żeby nie było niedomówień.

Niestety przy tym wszystkim publikacja ma charakter faktograficzny, przy czym -- co jest jej bardzo dużym minusem -- jak na tak nasiąkniętą faktami publikację jest wyjątkowo słabo uźródłowiona. Nie oznacza to oczywiście, że przytaczane w książce co i rusz dane są błędne lub nieprawdziwe. To stary problem argumentacji anegdotycznej -- "niewiarygodny" nie oznacza automatycznie "nieprawdziwy", ale oznacza za to "nie wynikający z dowodów". Z kolei fragmenty, które nie są stricte faktograficzne, nie są też wsparte szczególnie wnikliwą analizą.

W pewnym uproszczeniu (ale czy na pewno aż tak dużym...?) znaczną część publikacji można sprowadzić do trzech elementów:
  • podważenia wyidealizowanego obrazu Warszawy z okresu międzywojennego, lansowanego -- jako pogląd "ponad podziałami" -- przez tzw. elity intelektualne i przywódców społeczno-politycznych w okresie III RP;
  • podkreślenia faktu znacznego podniesienia stopy życiowej mieszkańców Warszawy (w aspektach technicznym / technologicznym oraz poziomu i dostępności usług społecznych), co było efektem działań modernizacyjnych, realizowanych w ramach odbudowy stolicy;
  • przywrócenie pamięci o zapomnianym i dziś niedocenianym wkładzie społeczeństwa Warszawy w odbudowę stolicy, który nie chroni ich następców przed skutkami niesprawiedliwie przeprowadzanego procesu reprywatyzacji [s. 70] (w procesach reprywatyzacyjnych pomija się znaczenie wkładu społecznego dla podźwignięcia stolicy z gruzów, zasługi przypisując -- jako argument za reprywatyzacją -- dawnym właścicielom lub ich /czasami z pewnością rzekomym/ spadkobiercom).
Tablica umieszczona na budynku MCK w Bełchatowie
Wszystkie powyższe elementy uznaję jak najbardziej za dobre i piękne oraz niezwykle potrzebne we współczesnej debacie publicznej -- dlatego tym bardziej żałuję, że zostały przedstawione w tak słabej formie. Na to, że można zrobić to znacznie lepiej, wskazuje m.in. publikacja Urszuli Glensk Historia słabych. Reportaż i życie w Dwudziestoleciu (1918-1939), o której pisałem na tym blogu niemal równo 4 lata temu (wpis datowany na 22 kwietnia 2016 r.). Książka ta nie jest co prawda poświęcona wyłącznie Warszawie, jednak w zakresie "odczarowywania" polukrowanego obrazu polskiego międzywojnia sprawdza się znacznie lepiej -- jest dużo mocniejsza, jej siła wynika z dobrej pracy warsztatowej i literackiej autorki, a ponad to jest niesamowicie uźródłowiona i rzeczowa. Trochę mnie nawet zdziwiło to, że autor Powstania z ruin w żadnym momencie się do niej nie odwołał.
Prawie jedna czwarta ludności miasta mieszkała w straszliwych warunkach, pod nieustanną groźbą utraty pracy i eksmisji donikąd. Mimo tych zatrważających danych o skali nędzy w przedwojennej stolicy, mamy co rusz takie intelektualne kwiatki, jak ten: 'Ot, w mieszkaniach i domach wybudowanych między wojnami żyło się wygodnie i bardziej po ludzku niż w gomułkowskich 'mrówkowcach' '. Ten bardzo krótki opis Piotra Deszczyńskiego, historyka związanego z Muzeum Historii Polski, przedstawia stan przedwojennego mieszkalnictwa. Wpisuje się w ciąg prostych schematów, prezentujących nam od prawie trzydziestu lat Polskę międzywojenną jako państwo niemal idealne. Takie oceny są niesprawiedliwe i krzywdzące dla budownictwa powojennego, będącego bardziej prospołecznym niż przedwojenne - które to odzwierciedlało kapitalistyczne relacje w polskim społeczeństwie okresu międzywojennego. [s. 27]
Wartością (i najpewniej również celem) Powstania z ruin. Historii odbudowy Warszawy w latach 1945-1956 jest wprowadzenie narracji alternatywnej wobec dominującej, o której wielokrotnie wspomina autor. Jej wyrazicielami -- czy może bardziej osobami reprezentującymi wyrazicieli -- stało się dla autora trzech przedstawicieli środowiska varsavianistów: Artur Bojarski (autor książek Z kilofem na kariatydę. Jak nie odbudowano Warszawy i Rozebrać Warszawę. Historie niektórych wyburzeń po 1945 r.), jak również Tomasz Markiewicz i Jerzy Stanisław Majewski (autorzy wystawy oraz powystawowej publikacji Budujemy nowy dom. Odbudowa Warszawy w latach 1945–1952).
Ci sami varsavianiści - atakujący BOS i krytykujący odbudowę miasta, żaląc się nad losem tandetnie i tanio powstałych większości kamienic z XIX i początku XX wieku, nie widzą nic zdrożnego w burzeniu - z czysto biznesowych powodów - zabytkowych obiektów, powstałych po wojnie. Sami wykazują się obłudą, pisząc do miesięcznika, nawiązującego swoją nazwą do tygodnika, który powstał przy Biurze Odbudowy Stolicy. [s. 171]
Celem przyświecającym publikacji jest także samo upamiętnienie trudu odbudowy stolicy i oddanie sprawiedliwości tym, których (jak autor udowadnia w kilku miejscach) albo pomija się w głównej narracji, albo -- jeżeli już w ogóle się ich przywołuje -- marginalizuje się ich znaczenie lub nawet ich oczernia.
Varsavianiści z pobudek często ideowych postanowili odbudowaną stolicę polskiemu społeczeństwu obrzydzić, wyśmiać i wyłącznie krytykować. Jednocześnie w oczach opinii publicznej zaczęli prezentować wyidealizowany obraz miasta sprzed II wojny światowej. Z wielką nostalgią piszą oraz mówią o fabrykantach, kamienicznikach czy arystokracji mieszkającej w międzywojennej Warszawie. Natomiast w ich narracji o warszawskim społeczeństwie po 1945 roku dominuje negatywny przekaz zastąpienia elit w stolicy po wojnie ludnością napływową ze wsi, która przyniosła swoje życie i obyczaje. Ta narracja bywa niekiedy bardzo niespójna. Skoro varsavianiści opisują ogromne straty Warszawy w liczbie ludności, to skąd im nagle, po wyzwoleniu miasta, odnajduje się tak duża liczba powracających właścicieli? Na to nie umieją odpowiedzieć. [s. 8]
Spore grono varsavianistów oraz historyków podziela pogląd zacytowanego "wiarusa z Woli". Według nich ludzie pochodzący ze wsi i małych miasteczek, którzy zamieszkali w centrum Warszawy, sprofanowali swoim stylem życia tę część miasta, unicestwili jego ducha. (...) W latach 1939-1945 zginęło ponad 800 tysięcy spośród 1 300 tysięcy przedwojennych warszawiaków. Skądś musieli się wziąć nowi mieszkańcy, bez nich nie byłaby możliwa odbudowa stolicy. O tym jednak zwolennicy przedwojennego społecznego blichtru wolą raczej nie pamiętać - za to serwują nam opowieści o powracających prywatnych właścicielach, chcących odbudować swoje sklepy i kamienice. [s. 80-81]
R.Nowak zalicza też jednak pewne przemilczenia, o których -- tak Bogiem a prawdą -- nie potrafię powiedzieć, z czego wynikają. Jedno z ciekawszych, które zwróciło moją uwagę, dotyczy roli Związku Sowieckiego. Z oczywistych przyczyn, choć dość pobieżnie, wskazana jest rola wojsk sowieckich w wyzwalaniu stolicy. Dalej jest też mowa o roli ZSRS w planowaniu i przeprowadzaniu procesu odbudowy Warszawy. Jednakże mimo tego, że autor z niezwykłą uwagą odnotowuje ucieczkę polskiego rządu (umieszcza nawet dwa krytyczne komentarze Krzysztofa Wasilewskiego -- artykuł z 17 września 2018 r. w Przeglądzie oraz Stanisława "Cat" Mackiewicza -- fragment wspomnień z książki Zielone oczy z 1959 r.), w żadnym miejscu nie pojawia się kwestia agresji ZSRS na Polskę. W końcu data ucieczki polskiego rządu (przekroczenie granicy polsko-rumuńskiej w Kutach w nocy z 17 na 18 września 1939 r.) nie była tak zupełnie przypadkowa, prawda...? W kontekście prowadzonej przez Polskę wojny obronnej we wrześniu 1939 r. była to przecież sprawa niebagatelna.
Na sytuację panującą w Warszawie miały wpływ wydarzenia w kraju i na świecie oraz tocząca się cały czas wojna. Chociaż Wielka Brytania w 1940 roku była jedynym państwem Europy opierającym się Hitlerowi, to w czerwcu następnego roku zyskuje ona poważnego sojusznika - ZSRR. Brytyjski rząd prędzej liczył na Waszyngton niż na Moskwę w walce z hitlerowską armią. Agresję niemiecką na Związek Radziecki przyjęto w Londynie z ulgą. [s. 60-61]
Zgrabnie ominięto zagadnienie związane z tym, dlaczego przed atakiem III Rzeszy na ZSRS w czerwcu 1941 r. nie można było za bardzo liczyć na wsparcie wojsk sowieckich w walce z hitlerowskimi Niemcami i ich sojusznikami. Nawet aż za bardzo.

Taka też pokrótce jest ta publikacja. W kontekście odbudowy Warszawy czekam na okazję przeczytania wydanej w końcówce lutego książki G.Piątka Najlepsze miasto świata. Warszawa w odbudowie 1944-1949. Na razie zbiera dość dobre recenzje. Kilka życzliwych słów na jej temat napisała niedawno Bernadetta Darska we wpisie Wskrzeszenie miasta. A książkę R.Nowaka odkładam na dalszą półkę.

Książka:
Robert Nowak, Powstanie z ruin. Historia odbudowy Warszawy w latach 1945-1956, wydawca - FAKTORIA Spółdzielnia socjalna, Zielonka 2019. ISBN: 978-83-948915-9-6.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nadzorować i karać. Narodziny więzienia

Archipelag GUŁag

Opowieść podręcznej