Izrael już nie frunie

Kiedy po lekturze "Irak. Piekło w raju" pisałem o stylu smoleńskim (sposobie pisania Pawła Smoleńskiego) zabrakło mi odpowiednich słów, aby dobrze to opisać. Z pomocą przyszedł  Etgar Keret, którego Wydawnictwo Czarne zacytowało na obwolucie cyklu reportaży "Izrael już nie frunie".
Paweł Smoleński ma oko reportera, umysł naukowca i serce poety. Ta specyficzna anatomia rodzi wyjątkowe teksty, które wykraczają daleko poza dziennikarstwo. [Etgar Keret]
Lepiej bym tego nie ujął. Swoją drogą na półce leżą "Kolonie Knellera" oraz "Rury" E.Kereta -- być może to już czas, aby się z nimi zmierzyć.

Tymczasem po raz kolejny dałem się porwać Smoleńskiemu, tym razem wyruszając w podróż do Izraela. "Izrael już nie frunie" jest w jakimś stopniu drugą stroną "Arab strzela. Żyd się cieszy" (choć w zasadzie powinno być to powiedziane na odwrót -- pierwsze wydanie "Izraela" jest z 2006 r., książka "Arab strzela (...)" ukazała się 6 lat później). Autor oddał głos głównie żydom mieszkającym w Izraelu, przy czym nie traci on okazji do tego, aby porozmawiać z nimi niemal o wszystkich drażliwych tematach -- osiedlach budowanych na Zachodnim Brzegu i Strefie Gazy oraz ich częściowej likwidacji (w Strefie Gazy z 2005 roku), Izraelskim wojsku, wysiedleniach, konfliktach między żydami aszkenazyjskimi a sefardyjskimi, osadnikami i kibucnikami, problemami z rosyjską aliją. Smoleński rozmawia i próbuje zrozumieć, poznać intencje, motywację, poglądy -- ale w żadnym momencie nawet nie próbuje dać do zrozumienia, że już wie.

Czy tak samo jak ze mną, rozmawia z Palestyńczykami?
Przez internet bez przerwy. Ale twarzą w twarz ostatnio w Ameryce. Spotkał tam palestyńskiego pisarza z Ramallah. Chłopak zaproponował, żeby odwiedził go po powrocie. Etgar nie wiedział, co powiedzieć. Palestyńczykowi trudno jest wjechać do Izraela, ale jemu do Ramallah jeszcze trudniej. Mogą się spotkać w Paryżu, w Zurychu, wszędzie, ale nie u siebie. W USA byli najbliższymi przyjaciółmi, rozumieli w lot to, czego Amerykanie nie pojmowali, lubili to samo jedzenie, tę samą muzykę. Gdy Izrael bombarduje Ramallah, Etgar wysyła e-maila z pytaniem, czy wszystko w porządku. Gdy samobójca rozerwie się w Izraelu, dostaje list podobnej treści. Tak wygląda ich dialog. [s. 136]
W "Izrael już nie frunie" spotkamy Michaela, reprezentującego przed izraelskimi sądami palestyńskie wioski-enklawy wokół Alfe Menasze.
Sędzia spytał się go, jak wyobraża sobie przebieg muru. Odparł, że mur ma strzec bezpieczeństwa Izraela, więc powinienem stać na Zielonej Linii. Co wtedy - kontynuowano przesłuchanie - z osadnikami z Alfe Menasze? Jak będą bezpiecznie jeździć z Izraela do swoich domów? Wykopcie dla nich tunel - powiedział. - Taki sam, jak ten między Kalkilą i Hablą. Bo inaczej powstanie wrażenie, które niszczy wizerunek Izraela, że dla nas są drogi, a dla Palestyńczyków kanały. [s. 123]
Poznamy Jehudę z organizacji "Przełamać ciszę" -- byłego żołnierza IDF, który w szkołach młodzieży izraelskiej (przed obowiązkowym zaciągiem do wojska) opowiada o swoich doświadczeniach z tego okresu -- jak młodego człowieka zmienia karabin i poczucie nieograniczonej władzy (s. 151-152)
Nie uwierzysz - opowiada - lecz po pierwszym moim przeszukaniu umyliśmy z chłopakami podłogę, bo nie chcieliśmy zostawić śladów zabłoconych butów. A potem? Potem były Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej. Wpadliśmy do przypadkowego domu, zamknęliśmy przerażonych Palestyńczyków w jednym pokoju, a kiedy mecz się skończył, poszliśmy dalej. [s. 154]
Usłyszymy młodego Ariela z Netzer Hazani, krzyczącego do izraelskich policjantów i żołnierzy, którzy w 2005 roku na rozkaz jego imiennika -- Ariela Szarona -- rozpoczęli likwidację żydowskich osiedli w Strefie Gazy i na Zachodnim Brzegu. 

Wy i ja to jedno. Nic nas nie dzieli, prócz bariery niemoralnego, zbrodniczego rozkazu. Żyd nie powinien go wypełniać. Jeśli to robi jest gorszy od goja, od Araba, od Kozaka, od faszysty. Mówię wam to dlatego, że was kocham. I wiem, że wy mnie kochacie. (...) Jeśli dziś porzucimy Netzer Hazani, jutro odbiorą nam Jerozolimę. W diasporze - wiecie to dobrze - znów czeka nas nędza i upokorzenie. [s. 276]
Być może Ariela zobaczymy gdzieś na tym nagraniu.


Jest też miejsce dla Fatimy z Al-Ajzariji, która razem z innymi Palestynkami wybrała się do kobiet z kibucu Beri aby powiedzieć im, co czuje -- i dowiedzieć się, co czują one (czyż przypadkiem jest, że Al-Ajzarija to biblijna Betania z Martą i Marią...?).
Pojechałyśmy do Izraela zobaczyć, jak wyglądają i co czują tamte kobiety - wspomina Fatima. - I po to, żeby one zobaczyły nas, usłyszały o naszym strachu. [s. 217]
Te historie to tylko ułamek Izraela, wyrywek z reportaży Smoleńskiego. Izraelska rzeczywistość nie daje się ubrać w krótkie słowa. Jest gdzieś we wspomnieniach, wzajemnych wyrzutach, lęku. Tylko gdzieś w tle wciąż tli się tęsknota za pokojową koegzystencją, zrozumieniem i końcem bezsensownego konfliktu. Chociaż w ten koniec -- po tylu latach -- niewielu już potrafi uwierzyć.

Przeczytaj również:
Książka:
Paweł Smoleński: Izrael już nie frunie, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2011. ISBN: 978-83-7536-314-2.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nadzorować i karać. Narodziny więzienia

Archipelag GUŁag

Beksińscy. Portret podwójny