Nadzorować i karać. Narodziny więzienia
[Drogi Czytelniku, Droga Czytelniczko! Ze statystyk tego bloga wynika, że najczęściej trafiasz tutaj ze względu na wpis poświęcony pracy Nadzorować i karać. Narodziny więzienia Michela Foucault. W związku z tym, że informacje o tej książce mogą być dla Ciebie szczególnie istotne, będę starał się stopniowo rozwinąć i ulepszyć tę krótką notkę. Mam też kilka stron 'roboczych' notatek z książki -- nie wszystkie z pewnością tutaj wykorzystam -- tak że jeżeli byłyby one dla Ciebie pomocne, nie wahaj się do mnie napisać w tej sprawie. Kontakt znajdziesz w zakładce O autorze, bez problemu Ci je udostępnię. Serwus! 10 lipca 2021]
-------------------------------------------------
Wszem i wobec -- nie przebrnąłem. Kilkadziesiąt stron i miałem dość. Następnym razem niech mnie ktoś kopnie zdrowo zanim znowu połaszczę się na jakiegoś filozofa... [wpis z 2 października 2012]
Kopa nie było, jednak w związku z tym, że od M. dostałem na święta Michela Foucault -- cóż. Tak się dziwnie złożyło, że Foucault podkreślał wpływ, jaki wywarł na jego poglądy i prace Friedrich Nietzsche (sam urodził się 26 lat po śmierci swojego mistrza), jak widać więc od przeznaczenia ucieczki nie ma. A że Michel Foucault został uznany przez The Times Higher Education Guide za najczęściej cytowanego autora w naukach humanistycznych w pierwszej dekadzie XXI wieku wypadało sięgnąć po jedną z jego najsłynniejszych książek, c'nie?
M. Foucault w Nadzorować i karać z niezwykłą wnikliwością opisuje zmiany w systemie karnym (i systemie karania), które dokonywały się na przełomie wieków. Przy czym o ile większość z nas bezbłędnie opisałaby te zmiany w zakresie stosowanych kar (dawniej torturowano, dzisiaj powszechniej stosuje się bardziej "humanitarne" metody), o tyle o wiele ciekawsza i ważniejsza od "technikaliów" jest sama filozofia karania, a raczej jej stopniowa zmiana. Nadzór, który dla współczesnego odbiorcy jest w zasadzie immanentną częścią kary (oraz -- na dobrą sprawę -- jednocześnie jednym z najniższych wymiarów kary, stosowanym w ramach kary ograniczenia wolności), z biegiem lat -- a w zasadzie wraz z rozrostem oraz profesjonalizacją systemu administracji publicznej -- wyszedł daleko poza obszar tego, co zwyczajowo postrzegamy jako 'karę' i 'karanie' / 'system karny'. Jeżeli kiedyś choć przez chwilę zastanawiałeś lub zastanawiałaś się nad tym, czy system szkolnictwa lub system opieki medycznej mają coś wspólnego z systemem penitencjarnym, Foucault udowodni ci, że twoja intuicja nie błądzi.
Przez całe wieki historii ludzkości system kar w zasadzie był równoznaczny z tym, co mamy przed oczami myśląc o "kaźni". Krótko rzecz ujmując: kaźń to cierpienie fizyczne i męka, w najlepszym razie szybka, ale często również bolesna, śmierć. M. Foucault wskazuje na to, że odejście od tego systemu było późniejsze, niż może nam się wydawać. Mówi on bowiem o zmianie, która dokonała się przede wszystkim na przełomie XVIII i XIX w. [s. 11], choć -- co warto podkreślić -- szeroko rozumiany proces zmiany prowadzący do odejścia od kaźni był zróżnicowany w różnych krajach. Tak czy inaczej, w powszechnym rozumieniu zniknięcie kaźni jako sposobu karania przypisuje się humanitaryzmowi / humanizacji. Jednak według Foucault -- zbyt pochopnie. Z jego punktu widzenia zniknięcie kaźni (w rozumieniu ordynarnych tortur) ustąpiło jedynie subtelniejszym metodom zadawania cierpień. Jak pisze: "zniknęło ciało jako główny cel represji karnej".
W ramach kary zaczęto sięgać po coś, co nie jest samym ciałem [s. 13]. Zaczęto sięgać "głębiej" -- do duszy i umysłu skazanego lub skazanej. Kara, co oczywiste, zawsze ma wymiar fizyczny, bo człowiek jest fizyczny "z natury". Ale w tym przypadku zaczynamy mówić o czymś, co nie jest już wyłącznie kaźnią, oddziałującą bezpośrednio i docelowo na ciało. Kaźń zbliżała brutalnością karzącego do karanego. Ceremoniał kary, który chyba najbardziej kojarzymy z okresem średniowiecza (chociaż być może niesłusznie) usuwa się w cień, stając się jedynie etapem procesu karania, nie jego (publiczną) kulminacją.
"Na ciało nakłada się sieć przymusów i wyrzeczeń, zobowiązań i nakazów. (...) Kara zmieniła się ze sztuki niemożliwych do zniesienia cierpień w ekonomię zawieszonych praw". / "Ciało i ból nie są ostatecznym celem karzącego ramienia" [s. 14]
Przez wieki karano w imieniu władcy. Wina w zdecydowanej większości (a może nawet i wyłącznie?) sprowadzała się do złamania nałożonych przez władcę praw i nakazów. Koncepcja kary jako konsekwencji złamania umowy społecznej, nie zaś naruszenia godności władcy, jest ideą na wskroś współczesną -- patrząc z punku widzenia długiej historii kar i karania. Przekroczenie praw i nakazów władcy było, jak byśmy ujęli to współcześnie, naruszeniem dóbr władcy (zbrodnia -- poza rzeczywistą szkodą naruszała prawo tego, kto był gwarantem Prawa [s. 47]; wola prawa to wola władcy, siła prawa to siła władcy [s. 48]). Aby przywrócić "porządek rzeczy", czyli potwierdzić oraz umocnić swoją legitymację do panowania, władca był zobowiązany do ukarania sprawcy, który podważył jego wolę. Kaźń była ceremoniałem przywracania godności władcy [s. 49]. Najlepiej zaś było wymierzać sprawiedliwość publicznie -- władca karząc ukazywał wszystkim swoim poddanym siłę, potęgę karzącej ręki władcy.
Sprawiedliwość miała charakter zbrojny. Oczywistym jest, że do karania świetnie nadawała się część narzędzi, którą wykorzystywano przy okazji walki (miecze, topory), ale miało to też swój głębszy, symboliczny sens. Oto bowiem karzący miecz władcy był tym samym orężem, który spadał na jego wrogów [s. 50]. W tym kontekście królobójca był zbrodniarzem totalnym i absolutnym, atakującym władcę w fizycznej osobie księcia (zamiast "tylko" naruszać jego zakazy) [s. 53]. Okrucieństwo zbrodni było wyzwaniem rzuconym władcy, który w ramach repliki przelicytowywał je większym okrucieństwem, zapanowywał nad nim przewyższając je. [s. 55]
Interwencja suwerena nie jest (...) arbitrażem pomiędzy dwoma przeciwnikami ani też działaniem mającym zapewnić prawa każdemu z nich; jest to bezpośrednia odpowiedź dana temu, kto go obraził. [s. 48]
Kaźń była steatralizowana -- to był pokaz, ciało skazańca obwieszczało zbrodnię, którą popełnił. W systemie tym nie mniej istotna od samej kaźni była symbolika, która w czasie trwania kaźni wiązała karę ze zbrodnią (przykładami takiej teatralnej symboliki było organizowanie kaźni w miejscu zbrodni, jednak w czasie kaźni obecne były również symboliczne nawiązania do tejże zbrodni przez gesty i przedmioty) [s. 45].
Co ciekawe, podejrzany jako taki zawsze zasługiwał na jakąś karę -- w zasadzie nie było możliwości, aby niewinnie stać się przedmiotem podejrzenia. Podejrzanego, któremu nie udowodniono winy nadal pozostawał podejrzanym -- nie uniewinniano go, lecz częściowo karano [s. 43].
Stopniowo odchodzono od karzącej ręki władcy, gdzie brutalność kary miała stanowić przejaw bezwzględnej dominacji, pokazu siły. Konkurs na to, kto wykaże się większą brutalnością (zbrodniarz dokonujący zbrodni czy władca, który go za tę zbrodnię karze) przerwano w zasadzie dopiero w XIX wieku.
Niech władza nakładająca sankcje nie plami się zbrodnią większą niż ten, którego chce ukarać. Niech nie będzie winna kary, którą wymierza. [s. 56]
Ciekawym jest to, że problemy władcom mogła sprawiać nawet sama teatralizacja (publiczny charakter) karania -- co też miało swój ważny wpływ na zmianę systemu karnego. Problemem w publicznej egzekucji mógł stać się.... udział ludności, która czasami stawała po stronie skazanego. Mogło stać się tak szczególnie wtedy, kiedy władca "przelicytował" z brutalnością, to znaczy kiedy kara była nazbyt surowa w stosunku do winy -- np. drobnych przestępstw pospolitych (kradzież domowa). Lud również widział, że kara dla biednego jest inna niż dla bogatego. Kiedy skazany złorzeczył władcy i opłakiwał swój nędzny los, lud mógł identyfikować się ze skazanym. Podczas kaźni czasami wybuchały rozruchy. [s. 60-62]. Publiczny wymiar kary miał też inny skutek -- czasami zbrodniarze stawali się sławni dzięki informowaniu o ich czynach (z tego źródła narodziła się powieść kryminalna, w której zbrodnia staje się sztuką). Do zbrodni zdolne są tylko wielkie (wyjątkowe) jednostki -- "wspaniałe morderstwa nie są dla płotek illegalizmu" [s. 67-68].
Czy za zmianą systemu karania stał zatem, jak być może chcielibyśmy to dziś widzieć, humanitaryzm? Według Michela Foucault dużo ważniejszym czynnikiem od humanitaryzmu była ekonomia sprawowania władzy, która stała za "reformatorską krytyką" skomplikowanego systemu karnego [s. 77] (na to skomplikowanie składała się również wielość instytucji karzących i ich wzajemne relacje [s. 75-77]).
Głosi się konieczność takich strategii i technik karania, gdzie ekonomia ciągłości i konsekwencji zastąpi ekonomię rozrzutności i nadmiaru (...) Reforma karna zrodziła się w punkcie styku walki z nadwładzą suwerena i walki z podwładzą zdobytych i tolerowanych illegalizmów". [s. 85]
Określić nowe taktyki zmierzania do celu, który jest teraz wyraźniejszy, ale głębiej sięga w ciało społeczne. Znaleźć nowe techniki, aby dostosować do nich kary i wykorzystać ich skutki. Stworzyć nowe zasady regulowania, precyzowania, uogólniania sztuki wymierzania kary. Ujednolicić jej wykonanie. Zmniejszyć jej koszt ekonomiczny i polityczny przez podniesienie skuteczności i rozszerzenie zasięgu. Krótko mówiąc, stworzyć nową ekonomię i nową technologię władzy karania; oto, bez wątpienia, główne podstawy reformy karnej w XVIII wieku. [s. 87]
To w tym miejscu prewencja staje się podstawą ekonomii kary i miarą jej właściwych proporcji. Karać należało tyle, żeby zapobiec (odstraszyć) [s. 91]. Nastąpiło również przesunięcie z karzącego władcy na karzące społeczeństwo. Zbrodnia staje się ciosem zadanym nie władcy, ale społeczeństwu -- karanie to już nie obrona władzy, ale społeczeństwa.
Skoro pogwałcenie prawa przeciwstawia jednostkę całemu społeczeństwu, całe społeczeństwo ma prawo powstać, by ją ukarać. [s. 87]
Czy ekonomika karania mogła w jakikolwiek zawieść? Najpewniej tak, i zdaniem Michela Foucault tak się właśnie stało. W swojej pracy przedstawił krytykę kary pozbawienia wolności (kary więzienia) [s. 111] jako nieodpowiadającej wielu przesłankom efektywnego karania. Mimo to jednak "w bardzo krótkim czasie pozbawienie wolności stało się (...) podstawową formą karania" [s. 112]. Zmiana systemu karania z kary zindywidualizowanej, wystawiającej na widok publiczny i edukującej społeczeństwo na karę więzienia (za każde znaczniejsze przewinienie, o ile winny nie zasługiwał na karę śmierci) dokonała się w ciągu niespełna 20 lat (!) [s. 113]. Kara pozbawienia wolności przyjęła trzy formy: karceru (uwięzienie z dodatkowymi dolegliwościami -- pozbawienie światła lub jedzenia), więzienia o zaostrzonym rygorze (dodatkowe "niedogodności" są lżejsze niż te w przypadku karceru) oraz 'zwykłego' więzienia, sprowadzającej się de facto do samej izolacji skazanego [s. 113]. Karę więzienia stosowano czasami dla kobiet i dzieci w zastępstwie skazania na galery [s. 115], ale generalnie była to kara, którą kojarzono z nadużyciem władzy, stosowana "pozaprawnie" (poza sądowym system karania) przez władców.
Pozbawienie wolności to uprzywilejowana forma i narzędzie despotyzmu (...) w powszechnym odczuciu więzienie w ogóle było postrzegane jako instytucja splamiona nadużyciami władzy [s 116].
Rozwój systemu nadzoru i karania to nie tylko rozwój sądownictwa, policji i systemu penitencjarnego (z czym naturalnie będą się się nam kojarzyły te dwa pojęcia), ale także rozwój systemu wojskowości (musztra), medycyny (szpitalnictwa) czy edukacji (szkolnictwa). Pochodną dla wielu rozwiązań był z kolei system zakonny (dyscyplina klasztorna: ustalenie rytmu, narzucenie określonych czynności i regulacja powtarzających się cyklów [s. 144], cela klasztorna: kontrola jednostki wyrażona w formie rozwiązania architektonicznego).
(...) domy poprawcze i instytucje pomocy społecznej stanowiły przedłużenie życia klasztorów, przy których zresztą funkcjonowały. (...) w XVII wieku regulamin dużych manufaktur precyzyjnie wyznaczał modlitwy, które miały nadawać rytm pracy. (...) Przez wieki całe zakony religijne pełniły rolę nauczycieli dyscypliny: specjalistów tempa, wielkich techników rytmu i regularnych zajęć. [s. 144-145]Ciekawym aspektem rozwoju systemu karnego, na który wskazuje Foucault, był rozwój roli więziennictwa i wzmocnienie roli służby więziennej w procesie odbywania kary. Akt skazania -- który wcześniej poprzedzał jedynie wykonanie kary -- stawał się jedynie punktem wyjścia do długiego procesu ekspiacji (socjalizacji?). W procesie tym rolę quasi sędziów przejmowali zarządzający placówkami karnymi, którzy na co dzień obcowali ze skazanym, widząc zachodzące zmiany (lub brak postępów), zyskując stopniowo wpływ na intensywność czy długość odbywania kary.
Wykład o zgubnych skutkach alkoholizmu w audytorium więzienia we Fresnes |
Szkoła ewaluowała w kierunku systemu klas, przechodzenia do kolejnych poziomów na podstawie wyników egzaminów. Hierarcha szkolna (w relacji uczeń-nauczyciel, ale także relacji między uczniami), oparta o system dyscyplinarno-karny, stawała się coraz bardziej rozbudowana.
Elementy te -- dla nas tak oczywiste -- były wynikiem rozwoju "nadzoru i kary".
(...) po 1762 roku -- przestrzeń szkolna rozwija się; klasa staje się jednorodna, składa się już teraz wyłącznie z indywidualnych elementów, które zajmują miejsca obok siebie pod okiem nauczyciela. [s. 142]
Istotnym (oraz ciekawym) motywem jest rozwój idei więzienia-panoptykonu. Tak, to "ten sam panoptykon", od którego nazwę wzięła jedna z najbardziej znanych polskich organizacji pozarządowych: Fundacja Panoptykon (swoją drogą po przeczytaniu "Nadzorować i karać" jeszcze lepiej rozumiem ideę organizacji watchdogowej, działającej na rzecz wolności i ochrony praw człowieka w społeczeństwie nadzorowanym).
XVIII-wieczna idea Jeremy'ego Benthama była na tyle trwała, że stanowiła inspirację dla budowniczych więzienia Presidio Modelo w końcówce lat 20. XX wieku (można porównać układ z grafiką poniżej).
Dla samego poznania idei panoptykonu -- więzienia, które (znów) wychodziło na przeciw ekonomice sprawowania władzy, karania i nadzorowania, warto sięgnąć po "Nadzorować i karać". Publikacja, po jaką w którymś momencie powinien sięgnąć każdy student prawa. Choć z pewnością nie jest to lekka, relaksująca lektura do poduszki (no dobrze, ja czytałem ją sobie przed snem).
Michel Foucault, Nadzorować i karać. Narodziny więzienia (fr. Surveiller et punir), tłum. Tadeusz Komendant, Wydawnictwo Aletheia, Warszawa 2009; ISBN 978-83-62858-04-0.
Odniosłem wrażenie,że powyższy wywód został dziwnie urwany i nie posiada żadnej konkluzji
OdpowiedzUsuńWidocznie nie czułem, że powinienem ją dopisywać ;-)
UsuńNa blogu piszę dość swobodnie, zaznaczając przede wszystkim (i tak już przebrane) wątki, elementy czy kwestie, które były dla mnie istotne. Niektóre utwory trudno mi omówić od początku do końca, czy nawet sensownie podsumować - tak jak w przypadku "Nadzorować i karać" Foucault (bardzo rozbudowane i wielowątkowe opracowanie).
Także jeżeli nie mam na coś takiego pomysłu (np. na konkluzję głębszą niż "warto po to sięgnąć i się samemu przekonać), to tego nie robię :-)