Chiny 5.0. Jak powstaje cyfrowa dyktatura

W zalewie różnych informacji dotyczących pandemii COVID-19 trafiłem na fragment nagrania z Chin, pokazujący technologię wykorzystaną do testów (wrzucę zrzut niżej). Automatyczne ramię robota robiło wymazy do badań, oszczędzając przy tym potrzebnych do innych zadań medyków.

Co prawda po zobaczeniu grupy robotów, wykonujących skomplikowany układ taneczny do utworu Do You Love Me? [nagranie poniżej] nic już nie będzie takie samo, a automatyczne ramię robiące wymazy już nie robi tak dużego wrażenia. Ale co powiedzieć, kiedy przeczyta się informację o tym, że Chiny szykują się do wprowadzenia łączności w sieci 6G -- co najmniej od początku listopada 2019 r.? To trochę zmienia myślenie o tym olbrzymim, stosunkowo dalekim kraju.

Gniew Tomasza S. Markiewki kończy się opisem odcinka Black Mirror z systemem społecznej oceny wzajemnej (świata bez gniewu, w którym za złe zachowanie wobec innych można otrzymać negatywną ocenę i mieć przez to problemy). Pomyślałem ze to znak, że pora na coś o Chinach.



Wydaje się, że zagadnienie cyfrowej rewolucji w Chinach stanowiło jedynie pretekst do opowiedzenia o kraju dyktatury i monopartii, której wpadło w ręce akurat to narzędzie (korzysta jednak chętnie również ze "starych metod" - więzień, obozów reedukacyjnych, morderstw politycznych). 

Oryginalny tytuł publikacji (Die Neuerfindung der Diktatur: Wie China den digitalen Überwachungsstaat aufbaut und uns damit herausfordert) nieco lepiej oddaje jej treść.

Chińska sieć jest dzisiaj już bardziej Intranetem niż Internetem. Gdyby cenzorzy w ciągu nocy przerwali wszystkie połączenia na zewnątrz, większość Chińczyków nawet by tego nie zauważyła. [s. 101]

Jeżeli P.T. Czytelniczka / Czytelnik trochę interesuje się światem, to informacje na temat chińskiego systemu zaufania społecznego -- przy tak niskim poziomie szczegółowości podanych w książce informacji -- nie będą dla niej albo niego ani wielkim odkryciem, ani żadnym zaskoczeniem. Interesujące dla mnie okazały się głównie pojedyncze fragmenty, które na konkretnych danych pokazywały skalę cyfrowej rewolucji, jaka w ostatnich latach dokonuje się w ChRL (biorąc pod uwagę liczebność ludnościową tego kraju).

To w Chinach przeprowadza się ponad 60% wszystkich bezgotówkowych transakcji na świecie. Przez WeChat mogę zapłacić w garkuchni na swojej ulicy, na stanowisku warzywnym i u fryzjera, mogę też kupić zupę z makaronem o wartości 1,5 Euro. Patrzono na mnie jak na Marsjanina, kiedy sięgałem do kieszeni po drobne. Dzisiaj nawet żebracy w Pekinie operują kodami kreskowymi, które przechodzący skanuje za pomocą aplikacji WeChat, żeby przesłać im datek. [s. 229-230]

W aspektach, które potencjalnie byłby dla mnie jeszcze bardziej sexy -- przykładowo: lokalnej percepcji stosowanych rozwiązań, skutków społecznych, ruchu i sposobów oporu -- książka nie daje zbyt wiele. Kai Strittmatter sprzedaje przede wszystkim narrację o uniwersalnym systemie demokratycznym, który jest możliwy (co do zasady?) do zaaplikowania bez wyjątków w dowolnym rejonie świata, w tym w Chińskiej Republice Ludowej. Głównym argumentem na rzecz tej teorii jest przykład Republiki Chińskiej, której system polityczny ewoluował w zupełnie innym kierunku (trzeba jednak zaznaczyć, że te rozważania nie zostały poparte zbyt wnikliwą analizą zagadnienia).

"Bajki o 'mądrych dyktatorach' słyszy się wprawdzie ostatnio nieco rzadziej niż dawniej, ale nieprzerwanie żywa jest legenda o egzotycznych Chinach, które trudno objąć zachodnią logiką. Ta legenda jest nonsensem, gdyż dzisiejsze Chiny już od dawna czerpią w tej samej mierze ze swojego dawnego dziedzictwa, co z dziedzictwa Zachodu. (...) Wiele z tego, co nas dzisiaj różni - na przykład struktura rodzinna czy klanowa - wynika nie tyle z chińskich genów, ile z faktu, że dotąd było to społeczeństwo rolnicze i dopiero teraz się to zmienia. Kto powtarza opinię KPCh, że 'narodowa specyfika' Chin pilnie domaga się właśnie dyktatury, która przysłuży się temu krajowi, ten popada w orientalizm wymyślony przez chińskich komunistów." [s. 334-335]

Z takim podejściem (które, swoją drogą, jako europocentryczne jest komentowane i dyskutowane od wielu już lat -- bez jednoznacznej konkluzji) mam coraz większy problem, a to głównie za sprawą książki Przemysław Czapliński Poruszona mapa, którą właśnie próbuję przetrawić (nieźle przestawia w głowie, tak że polecam).

Chiny 5.0. Jak powstaje cyfrowa dyktatura to książka stosunkowo ciekawa, ale nie zachwyciła. Bardziej nadaje się na przerywnik niż rozwijającą lekturę. Mimo zaserwowania przez autora wielu informacji miałem nieustające wrażenie 'ślizgania się po powierzchni'. Duża część z tych informacji nie będzie zaskakująca dla kogoś, kto ma przynajmniej pobieżną wiedzę o funkcjonowaniu chińskiego systemu politycznego. Ale książka nadaje się jako wprowadzenie do tematu -- dla osób mniej obeznanych z tematem, które chcą go od czegoś zacząć. 

Przypisy

[1] Hubert Kozieł, Chiny szykują się do łączności 6G. Niewyobrażalne transfery danych, 8 listopada 2019 r.

Książka

Kai Strittmatter, Chiny 5.0. Jak powstaje cyfrowa dyktatura (Die Neuerfindung der Diktatur: Wie China den digitalen Überwachungsstaat aufbaut und uns damit herausfordert), przełożyła Agnieszka Gadzała, wydawnictwo W.A.B., wydanie I, Warszawa 2018. ISBN: 978-83-280-7265-7.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nadzorować i karać. Narodziny więzienia

Archipelag GUŁag

Opowieść podręcznej