Żołnierze. Protokoły walk, zabijania i umierania

Jak usłyszeliśmy prawie rok temu w niesamowicie ważnym (powiem nawet więcej -- historycznym) przemówieniu Mariana Turskiego: Auschwitz nie spadło z nieba. Do Auschwitz niemieckie władze oraz niemieckie społeczeństwo dochodziło. O tym dochodzeniu (o rozwoju zbrodniczych działań) pisał m.in. Timothy Snyder w przytaczanej tu nie tak dawno pracy Czarna ziemia. Holokaust jako ostrzeżenie (polecam!).

Ciekawą perspektywę badawczą w tym zakresie prezentują również dwaj naukowcy -- historyk Sönke Neitzel oraz psycholog społeczny Harald Welzer -- w pracy Żołnierze. Protokoły walk, zabijania i umierania (niem. Soldaten: Protokolle vom Kämpfen, Töten und Sterben). Całość pracy została zbudowana na materiałach będących wynikiem funkcjonowania tzw. obozów podsłuchowych (m.in. obozu w Trent Park), w których przy użyciu podsłuchów zdobywano informacje od przebywających tam, wziętych do niewoli niemieckich żołnierzy (w tym wysokich rangą oficerów Wehrmachtu oraz -- w mniejszym zakresie -- Schutzstaffel). Naukowcy na podstawie fragmentów zarejestrowanych rozmów odtwarzają coś, co można nazwać "systemami odniesienia" rozmówców. Chodzi, w największym uproszeniu, o ich społeczny background (normy, wartości, przekonania będące pochodną przekonań wówczas panujących, do których mimowolne się odnosili) [1]. Wyjątkową wartość zarejestrowanych rozmów naukowcy dostrzegli w co najmniej dwóch elementach -- po pierwsze toczone były przez osoby funkcjonujące w ramach tych tych samych systemów odniesienia (przynajmniej w ramach badanych kategorii systemów odniesienia -- zob. przypis [1]), posługujących się tymi samymi kodami, wyrosłymi w tej samej tradycji, odnoszącymi się do tych samych zasad, mających podobne doświadczenia. Takie rozmowy z pewnością mogły być nie tylko bardziej szczere, ale mogły również dotyczyć tematów położonych "głębiej", z pominięciem konieczności wyjaśniania rzeczy dla obu rozmówców oczywistych (wynikających z kultury, przyswojonego systemu wartości itd.). Po drugie zaś rozmowy toczyły się w sytuacji, w której wynik toczącej się wojny nie był jeszcze znany. Wbrew pozorom jest to czynnik decydujący -- nie było bowiem wiadomo, kto ją wygra, a przecież dopiero wraz z wygraną wojną tworzona jest "zwycięska narracja" (zgodnie z myślą Winstona Churchilla: history is written by the victors, historia jest pisana przez zwycięzców). Dialogi te nie zostały zatem "skażone" powojenną oceną zdarzeń. Oceną nie tylko polityczną, ale również moralną.

Ta książka to taki dziwny przypadek, w którym w zasadzie większą frajdę sprawiło mi czytanie rozdziałów wstępnych, niż "zasadniczej" części pracy (co nie oznacza, że nie jest ona również ciekawa). Dwa pierwsze rozdziały (Spojrzenie na wojnę oczami żołnierzy: analiza systemu odniesienia oraz Świat żołnierzy) stanowią swojego rodzaju metodologiczny wstęp, który ma pomóc P.T. Czytelniczce / Czytelnikowi w odczytaniu przemyśleń żołnierzy na najróżniejsze tematy związane z wojenną rzeczywistością -- osadzając je w kontekście. Właśnie na podstawie tych dwóch pierwszych rozdziałów można zobaczyć podstawy, na jakich "tworzone było Auschwitz" (obóz, który -- po wykonaniu kolejnych kroków na tej drodze -- był logiczną konsekwencją podjętych wcześniej działań i decyzji). Uderzające pod tym względem są słowa byłej mieszkanki domu w pobliżu obozu koncentracyjnego Gusen.

Przerażenie, wie pan, to przerażenie, jakie odczuwaliśmy na początku, że człowiek w taki sposób może obchodzić się z drugim człowiekiem, ono z czasem jakoś zelżało. No, tak to już jest, prawda? Widziałam to później sama po sobie, że z czasem zaczęliśmy do tego wszystkiego podchodzić 'na luzie', jak to się dzisiaj ładnie mówi. [s. 15]

Nieludzkie zachowania, które swoją genezę miały gdzieś w okolicy wykreślenia żydowskich imion z alfabetu fonetycznego do literowania w łączności telefonicznej w kwietniu 1933 r. [s. 61],  stopniowo stawały się elementem codzienności. Kluczem do zrozumienia tej zmiany może być pojęcie shifting baseline [s. 26], czyli stopniowego przesuwania się "punktu odniesienia" ("linii odniesień społecznych"). Na co dzień zupełnie niezauważalne, bo dotykające jedynie bardzo wąskiego zakresu szarej codzienności. W dniu powszednim ludzie co do zasady nie rejestrują stopniowych zmian zachodzących w swoim otoczeniu (zarówno w wymiarze społecznym, jak i materialnym), ponieważ ich percepcja nieustannie się do tych przemian dostosowuje. Robotnica pracuje w fabryce, urzędnik w urzędzie, nauczycielka w szkole. Ukazują się gazety, działają kawiarnie, znowu za oknem jest zimno i nie ma ochoty wychylać nosa za drzwi. Życie codzienne utrudnia uświadomienie sobie, że właśnie dzieje się coś nowego i całkowicie nieoczekiwanego, bo zmiana zachodzi tylko w wąskim zakresie, podczas gdy wszystko wokół zdaje się działać jak zawsze.

Człowiek ma wrażenie, że wszystko pozostaje w ogólnych zarysach takie samo, mimo że wszystko zmieniło się w sposób fundamentalny. Dopiero post factum proces odczuwalny jako powolny zostaje zreinterpretowany poprzez pojęcia w rodzaju "załamanie cywilizacji" jako wydarzenie nagłe (...) [s. 26].

(...) to mechanicznie i automatycznie toczące się życie codzienne dopomogło udaremnić wszelką silną, żywą reakcję przeciw owym niesłychanym zjawiskom. [s. 56] 

Ludzie najpierw muszą coś dostrzec, żeby coś z tym zrobić. Taktyka salami zawsze dobrze się sprawdza.

(...) procesy społeczne zawsze są źródłem pewnych niezamierzonych skutków działań, rezultatów, do których nikt nie dążył, a mimo to wszyscy wspólnie do nich doprowadzili. [s. 192-193]

Jak zauważają autorzy, metodologicznie pozbawione sensu jest patrzenie na dzieje społeczeństwa Trzeciej Rzeszy i jego mentalność przez pryzmat Holokaustu, który był niejako "finałem", do którego prowadziło wiele etapów, czasami wobec siebie sprzecznych [s. 52]. Historia nie jest prostą linią z liniowym systemem zależności -- możemy mieć jedynie takie wrażenie. Mówimy wtedy o tzw. efekcie "wiedzy po fakcie", czyli sytuacji, w której wynik jakiegoś procesu społecznego jest już znany, w związku z czym panuje powszechne przekonanie, że od początku było wiadomo, jak to wszystko się skończy. Odnajduje się wtedy mnóstwo oznak, które od dawna wskazywały na finał historii.
Systemowy błąd oglądu przeszłości pomaga w opowiedzeniu się po stronie dalekowzorcznych i wiedzących, podczas gdy w rzeczywistości uczestnicy historycznego procesu transformacji nigdy nie wiedzą, dokąd zmierza. [s. 54-55]

W krótkim czasie wyłączono duże grupy ludzi ze wspólnej przestrzeni zobowiązań [s. 65]. Czy to oznacza upadek systemu wartości moralnych? W zasadzie z teoretycznego punktu widzenia możemy mówić jedynie o jego modyfikacji. Mimo tej nieludzkiej i prowadzącej do Auschwitz zmiany wiele z dotychczas obowiązujących zasad etycznych i moralnych nadal obowiązywało -- a nawet powstawały nowe, moralnie słuszne wzorce zachowań. Dopiero bowiem na podstawie prawodawstwa nazistowskiego nieudzielenie pomocy stało się karalne [2], ale jedynie w odniesieniu do narodowosocjalistycznej wspólnoty narodowej, z której przecież wykluczono Żydów [s. 60].

Rządy ciemniaków? Skądże znowu. Akceptacja systemu nazistowskiego wzrastała wraz z poziomem wykształcenia, co wyraźnie dowodzi, że wykształcenie niekoniecznie chroni społeczeństwo przed antyhumanitarnymi postawami [s. 66]. Dodatkowo zaś u podstaw programu politycznego nazistowskich Niemiec stały teorie naukowe (czy może raczej "naukowe"), podobnie zresztą jak u podstaw systemu stalinowskiego (tyle tylko, że w ZSRS mieli swoje). Dziś określilibyśmy je jako teorie pseudonaukowe -- ale domyślam się, że dla sporej części ówczesnych ludzi były one nad wyraz przekonujące, a do tego uzasadniały to, co w powszechnej świadomości (nie tylko) Niemców z okresu międzywojennego stawało się / wydawało się coraz bardziej atrakcyjne i zasadne. Jeżeli ludzie interpretują sytuacje jako rzeczywiste, to one są rzeczywiste w swoich konsekwencjach [William I. Thomas; s. 20].

Prawdopodobnie dlatego, omijając początkowe przerażenie pierwsza, zakrojona na szeroką skalę manifestacja antysemicka nie spowodowała w niemieckim społeczeństwie oporu, ale wywołała dyskusje -- nie tyle na temat antysemityzmu, co stworzonego na jego potrzeby pojęcia "kwestii żydowskiej". Poddawano pod dyskusję coś, co powinno od razu zostać wyeliminowane (antysemityzm per se) [s. 57], stopniowo się z tym zagadnieniem oswajając, włączając temat do publicznego dyskursu. Mało tego, reżim narodowosocjalistyczny przez tych, w których uderzał, był uważany jedynie za krótkotrwały fenomen, 'który należy przetrwać, za trudną sytuację, do której można się przystosować, bądź w najgorszym razie za rodzaj ograniczenia, mimo wszystko bardziej znośnego niż wygnanie' " [s. 28]. Metoda stopniowego podgrzewania wody nie wystraszyła na czas gotującej się w niej żaby.

Rozważania Sönke Neitzela oraz Haralda Welzera wykraczają poza doświadczenie II wojny światowej. W ostatnim rozdziale Jak bardzo nazistowska była wojna Wehrmachtu? na podstawie kilku przykładów autorzy stawiają tezę, że najważniejszym punktem odniesienia dla żołnierzy była sama wojna oraz niesiony przez nią system wartości (wynikający nie tylko z kodów kulturowych danego kraju, ale także wspólny dla żołnierzy na wszystkich frontach wojennych). Od ideologii nazistowskiej ważniejsza mogła być nie tylko lojalność wobec najbliższej grupy, "bezpośredniego otoczenia społecznego" [s. 442] (jednostki bojowej, w ramach której żołnierz toczył walkę), ale także system wartości wyznawany przez tę grupę. Co oczywiście nie oznacza, że na system ten ideologia nazistowska w przypadku żołnierzy Wehrmachtu nie miała żadnego wpływu -- oczywiście, że miała. Nie trzeba było być bowiem zagorzałym nazistą, żeby z przekonaniem powtarzać antysemickie klisze. Ba! Czasami bycie antynazistą zupełnie w tym nie przeszkadzało. Paradoksalnie spora część walczących miała negatywne zdanie o polityce rasowej -- ale głównie o sposobie jej prowadzenia, stosowanych metodach, nie zaś o samej "zasadzie". Najbardziej radykalna zaś (przesiąknięta antysemickim fantazjami) była grupa młodych oficerów, którzy w 1933 r. byli jeszcze dziećmi i wyrośli razem z narodowym socjalizmem [s. 331].

Moralność narodowosocjalistyczna wyposażyła wielu żołnierzy w przeświadczenie, że Żydzi są obiektywnym problemem, dla którego trzeba znaleźć rozwiązanie. [s. 187]

Ale to nie ideologia nazistowska była tym pierwszym i najważniejszym punktem odniesienia.

Poza tym innym ważnym wnioskiem autorów opracowania było to, że przemoc może mieć również charakter autoteliczny. I to wbrew przyjętemu od Oświecenia przez europejski system myślenia założeniu, że wszystko powinno mieć swoje racjonalne uzasadnienie. Przemoc może być celem samym w sobie. Dzięki rozwojowi -- całkiem przecież świeżej! -- koncepcji monopolu legalnej przemocy fizycznej [3], w Europie zdążyliśmy się poczuć stosunkowo bezpiecznie. A jeszcze przecież do niedawna przemoc była w dużo większym stopniu społecznie akceptowalna jako sposób na rozwiązywanie różnych problemów. A większa akceptacja dla przemocy "celowościowej", to także większa akceptacja dla przemocy "jako takiej", czyli również tej o charakterze autotelicznym.

Nawet jeśli nieszczególnie interesujecie się militariami, wojskiem i II wojną światową -- sięgnijcie po tę książkę. Chociażby dla samej teorii systemów odniesienia. To pomaga prześledzić ciąg myślowy, prowadzący do stworzenia kolejnego obozu koncentracyjnego.

Przypisy

[1] Chodzi przede wszystkim o systemy odniesienia drugiej i trzeciej kategorii, czyli te wynikające z norm i wartości dających się wyodrębnić w ramach polityki prowadzonej przez określoną, sprawującą władzę formację polityczną (II kategoria) oraz te wynikające ze społeczno-historycznego kontekstu wydarzeń (III kategoria). Zainteresowanych tą teorią odsyłam do s. 17-18, gdzie autorzy wymienili oraz skrótowo omówili systemy odniesienia w podziale na ich poszczególne kategorie.

[2] Porównaj art. 162 ustawy z dnia 6 czerwca 1997 r. Kodeks karny (Dz. U. 1997 Nr 88 poz. 553).

[3] O monopolu legalnej przemocy fizycznej, jego genezie oraz niekoniecznie pozytywnych skutkach, pisał m.in. Michel Foucault w pracy Nadzorować i karać. Narodziny więzienia.

Książka

Sönke Neitzel, Harald Welzer, Żołnierze. Protokoły walk, zabijania i umierania (niem. Soldaten: Protokolle vom Kämpfen, Töten und Sterben), przekład Viktor Grotowicz, wydanie pierwsze, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2014. ISBN: 978-83-63855-87-1.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nadzorować i karać. Narodziny więzienia

Archipelag GUŁag

Beksińscy. Portret podwójny