Czarna ziemia. Holokaust jako ostrzeżenie


Przejściowo sprawujący w Polsce władzę PiS nie za bardzo przepada za Timothym Snyderem, bo i Timothy Snyder nie za bardzo przepada za przejściowo sprawującym w Polsce władzę PiSem -- a w zasadzie za wersją "prowadzonej" (przez działaczy i aparatczyków partyjnych) polityki historycznej. Przyznam, że jakoś szczególnie mu się nie dziwię.

Dziwię się za to działaczom PiS, którzy nie przepadają (przynajmniej deklaratywnie) za Timothym Snyderem, bo już dawno nie czytałem książki, która w tak sensowny i konkretny sposób byłaby w stanie wesprzeć polską politykę historyczną. Wydaje się to tym bardziej istotne, gdyż Czarna ziemia. Holokaust jako ostrzeżenie dotyka bardzo drażliwych z polskiego punktu widzenia zagadnień związanych z II wojną światową i Holokaustem. Choć przyjęta przez T. Snydera optyka historyczna miejscami może wydać się dyskusyjna (i bardzo dobrze!), w moim odczuciu jest spójna, dobrze uargumentowana -- a przez to stanowi dobry punkt wyjścia do rozmowy o Holokauście. I o tym, co z tego doświadczenia wynika (na co wskazuje druga część tytułu). Chociaż, jak autor zauważa już na samym początku, historia Holokaustu nie dobiegła końca. Stanowi on wieczny precedens, z którego do tej pory nie wyciągnęliśmy należytych wniosków [s. 13].

Zawarte w książce tezy układają się w opowieść, która co i rusz zderza się z którąś z "większych narracji" na temat tego okresu. Nie chodzi rzecz jasna jedynie o perspektywę polską, ale też o spojrzenie na kwestię Zagłady jako pewnego rodzaju logiczną konsekwencję polityki zagranicznej państw Europy Zachodniej -- tyle tylko, że zrealizowanej w samej Europie. Oczywiście nie za każdym razem sformułowane tezy są przełomowe, ale jako wartość postrzegam już samo spojrzenie na doświadczenie Zagłady (na jego przyczyny, przebieg oraz skutki) z szerszej perspektywy.

Timothy Snyder w Czarnej ziemi przypomina, że teorie polityczne Hitlera (nawiązując do pamiętnego wystąpienia Mariana Turskiego) nie spadły z nieba. Źródeł koncepcji politycznych przywódcy III Rzeszy można szukać m.in. w doświadczeniach kolonialnych Niemiec z XIX w. [s. 34-35]. Doświadczenia i polityka kolonialna zaś, jak dobrze wiemy, nie były jedynie udziałem narodu niemieckiego. Można nawet napisać, że ze względu na procesy historyczne doświadczenia te były udziałem Rzeszy Niemieckiej (Cesarstwa Niemieckiego) w znacznie mniejszym stopniu, niż w przypadku wielu innych krajów "starego kontynentu". Nie bez znaczenia był także wpływ rasistowskiej polityki, realizowanej w USA, który to styl niezwykle imponował Hitlerowi [1]
 
 
Jak wskazuje autor, rasowe podejście do Afrykanów Hitler konsekwentnie zastosował do mieszkańców Europy [s. 36]. Wraz z utratą kolonii Niemcy Afrykę utracili jako miejsce, ale "Afrykę" -- jako sposób myślenia o świecie -- dało się upowszechnić [s. 37-38]. Doświadczenie zdobyte w Europie Wschodniej dowodziło, że sąsiedzi także mogą być postrzegani jako "czarni". Całość można zamknąć w sformułowaniu użytym przez A. Hitlera, które wyraźnie nawiązuje do niemieckich doświadczeń kolonialnych: "naszą Missisipi musi być Wołga, a nie Niger" [s. 41] [2].

Co więcej, Timothy Snyder zwraca uwagę na zbieżność nazistowskiej polityki wobec podbijanych terenów nie tylko na poziomie celów i poglądów, ale też stosowanych rozwiązań. Bombardowanie cywilów było bowiem taktyką, którą Europejczycy na ogół uznawali za legalną na terytoriach kolonialnych. Różnica polegała na tym, że metoda ta -- kojarzona z zamorskimi terytoriami kolonialnymi -- została zastosowana w samej Europie [s. 148].

Przyczyn stojących za kolonialną polityką przywódcy III Rzeszy Niemieckiej T. Snyder upatrywał w woli zapewnienia narodowi niemieckiemu przestrzeni życiowej (Lebensraum), zwracając jednak uwagę na jej dwa wymiary -- z jednej strony chodziło o przeciwdziałanie głodowi / zapewnienie możliwości biologicznego przetrwania narodu, z drugiej strony zaś o zachowanie przy tym odpowiedniego komfortu życia. O zapewnienie narodowi niemieckiemu przestrzeni do rozwoju.
Zdaniem Hitlera stawkę konfliktów w naturze stanowiła żywność, dlatego słabsze rasy musiały głodować [s. 258]
Przytaczając słowa Igora Czerneckiego można określić tę strategię jako wyznaczone terytorium, które miało wyżywić rasę niemiecką, nieuszczuplając jej ambicji gospodarczych [3]. Nie trzeba przy tym dodawać, że na drodze do realizacji tych planów -- zdaniem Adolfa Hitlera -- stali Żydzi. Postrzegał ich jako anty-rasę, wyłączoną z obiegu natury, dlatego też stojącą na drodze do realizacji planów zgodnych z jej prawidłami (specyficznie definiowanymi przez A. Hitlera).
 
Sposobem na realizację planów Hitlera miała być wojna, podczas której pojawiłaby się "naturalna" sposobność do rozszerzenia niemieckiej przestrzeni życiowej. Nie jest jednak tak, że cały proces rozszerzania przestrzeni życiowej (w szczególności zaś eksterminacji jej "przeciwników", w szczególności Żydów) został opracowany już na samym początku niemieckich agresji i jedynie czekał na wdrożenie. Można bowiem przyjąć, że polityka nazistowska rozszerzała stosowane narzędzia wraz z kolejnymi etapami toczonej przez Niemców wojny.

W odniesieniu do Zagłady początkiem procesu nie była bowiem fizyczna eksterminacja, ale stopniowe pozbawianie praw tych, których nazistowska polityka rasowa uznawała za Żydów.
W 1935 roku niemieckich Żydów uczyniono obywatelami drugiej kategorii. W 1938 roku niektórzy naziści odkryli, że najskuteczniejszym sposobem pozbawienia Żydów ochrony państwa jest zniszczenie tego państwa. [s. 122]
1938 rok to lekcja wyciągnięta z tzw. przyłączenia (Anschluss), de facto zaś aneksji terytorium Federalnego Państwa Austriackiego przez Rzeszę Niemiecką. Pozbawienie ochrony państwa było jedynie warunkiem, który umożliwił realizowanie polityki eksterminacyjnej na dużo większą skalę. W dość kontrowersyjnej tezie, która jednak podkreśla postępujący (w ramach kolejnych podbojów) charakter polityki Zagłady, T. Snyder pisze:
Holokaust rozpoczął się właśnie na dwukrotnie okupowanych ziemiach Litwy i Łotwy. W przeciwieństwie do wschodniej Polski, na Litwie i Łotwie pozornie chaotyczne zabijanie urosło do rozmiarów systemowego "ostatecznego rozwiązania". Pod koniec 1941 roku ogromna większość polskich Żydów pozostawała przy życiu, lecz niemal wszyscy litewscy i łotewscy Żydzi byli już martwi. [s. 219]
Niemcy w celu zabijania Żydów posłużyli się Litwinami [s. 223], tak samo, jak posłużyli się Ukraińcami oraz Łotyszami. Było to kolejne niemieckie doświadczenie pokazujące, że -- przy odpowiednich warunkach -- eksterminacji można dokonywać "cudzymi rękami". Pozwalało to obniżyć wśród swoich sił "wysiłek emocjonalny", który wiązał się z mordowaniem kobiet i dzieci. Mordującym Niemcom wydawano co prawda dodatkowe porcje alkoholu, ale to nie wystarczało [s. 224].
 
Co ciekawe, w odniesieniu do działalności komanda Viktorsa Arājsa (zajmującego się oczyszczaniem Łotwy z ludności żydowskiej), T. Snyder pisze: "przed najazdem nie rozważano zbrojenia lokalnej ludności w jakimkolwiek celu, a Hitler wręcz wyraźnie tego zabronił" [s. 231]. Zbrojenie cywilów w celu mordowania Żydów było więc kolejnym etapem "rozwoju" niemieckiej polityki Zagłady, który wynikał z dotychczasowych doświadczeń (tym razem wyniesionych z Łotwy). Autor wskazuje przy tym -- po raz kolejny -- na znaczenie rozpadu państwa. Lekcja wyniesiona z Austrii pokazywała bowiem, że bezpaństwowców najłatwiej zabić.

Argument o rozpadzie państwa jako warunku koniecznym do przeprowadzenia eksterminacji jest z kolei istotny dla polskiej polityki historycznej. Argumentem tym podpierają się od czasu do czasu decydenci, którzy próbują prowadzić polską politykę historyczną, ale muszę przyznać, że czynią to wyjątkowo nieudolnie. Tym bardziej, że -- jak zauważa autor -- główną przyczyną nieporozumień w odbiorze Holokaustu w Polsce jest nieumiejętność rozróżnienia "Holocaustu w skali makro" i "Holocaustu w skali mikro". Otwarte mówienie o (dość licznych) przypadkach mordów dokonywanych na Żydach (Holocaust w skali mikro), wbrew mokrym snom części obozu prawicowego nie oznacza przełożenia głównej odpowiedzialności za Zagładę na Polaków (Holocaustu w skali makro). Ta odpowiedzialność nadal spada na Niemców, zaś warunkiem, który umożliwiał ich zbrodniczą działalność, była degradacja niepodległego państwa polskiego. Jeżeli dobrze pamiętam, argumentem o rozpadzie polskiej państwowości jako warunku koniecznym do przeprowadzenia Zagłady często posługuje się Przemysław Żurawski vel Grajewski. Nie znosi on jednak, co należy z całą stanowczością podkreślić, odpowiedzialności za indywidualne i zbiorowe mordy na Żydach, które (jak by na to nie patrzeć) doskonale wpisywały się w nazistowską politykę rasową.

Warto też zauważyć, że już samo wprowadzenie narracji podkreślającej znaczenie rozpadu państwowości dla realizacji polityki Zagłady jest trudniejsze o tyle, że rozpad ten stanowił przede wszystkim doświadczenie krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Jest on przez to o wiele mniej zrozumiały (jako niezwykle ważne uwarunkowanie społeczno-polityczne) w pozostałej części Europy. W Czarnej ziemi zaś jest wszystko dobrze opisane -- w dodatku z konkretnymi przykładami (i to po angielsku [4]). Idealne narzędzie do realizacji polskiej polityki historycznej. Gotowe do użycia.

Jako przykłady znaczenia rozpadu państwowości wskazać można doświadczenia duńskie i estońskie -- dwa skrajne przypadki w kontekście realizacji polityki Zagłady [s. 280-281]. Z jednej strony mamy bowiem kraj, w którym udało się ocalić niemal całą społeczność żydowską (Dania), z drugiej zaś kraj, w którym niemal cała społeczność żydowska została wymordowana (Estonia). Co istotne, przedwojenny poziom antysemityzmu w obu krajach był podobny. Główna różnica według Timothy'ego Snydera polegała na tym, że Niemcy okupowali Danię -- w przeciwieństwie do Estonii -- jako "kraj suwerenny". Zajęli ją bowiem tylko ze względów militarnych [s. 284-285]. Innym ciekawym przykładem, który warto w tej kwestii wykorzystywać, jest Francja i sposób realizacji przez ten kraj polityki eksterminacji Żydów.
Francuzi (...) chcieli wyłapywać Żydów z Węgier i Turcji, ale Niemcy nie zgadzali się na zabijanie ich bez zgody rządów węgierskiego i tureckiego. Byli natomiast w pełni gotowi mordować Żydów posiadających obywatelstwo polskie i sowieckie, gdyż te państwa uważali za nieistniejące. [s. 325]

Dominuje stereotypowa wizja nazistowskich Niemiec jako wszechmocnego państwa, które skatalogowało, represjonowało, a następnie eksterminowano całą kategorię własnych obywateli. Tymczasem naziści wcale nie realizowali Holokaustu w ten sposób ani nawet tak o nim nie myśleli. Ogromna większość ofiar Holokaustu nie pochodziła z Niemiec. Żydzi z niemieckim obywatelstwem mieli znacznie większe szanse na przetrwanie niż ci, którzy byli obywatelami państw zniszczonych przez Niemcy. Naziści wiedzieli, że muszą udać się za granicę i obrócić sąsiednie społeczeństwa w perzynę, by móc sprowadzić swoją rewolucję do własnego kraju. [s. 435]

Szczególnie zła sytuacja była tam, gdzie tereny -- ze względu na toczące się działania wojenne -- zmieniały ustrój po przejęciu ich przez inne państwo (następował czas "bezpaństwowości", co najmniej czasowy). Jeżeli dane państwo nie traciło suwerenności, nawet jeżeli miało ono tradycje antysemickie, polityka wobec Żydów na jego terenie stawała się "jedynie" częścią polityki wewnętrznej. Wbrew pozorom ta część polityki nazistowskiej wobec tych państw nie była też najważniejsza. Dawało to mieszkającym te terytoria Żydom realną szansę na przetrwanie Zagłady. T. Snyder podkreśla dodatkowo, że kiedy szala zwycięstwa zaczęła przechylać się na stronę aliantów, polityka wobec Żydów zaczynała być elementem, którym poszczególne kraje będące dotychczas po stronie Rzeszy Niemieckiej chciały udowodnić odcinanie się od "opcji niemieckiej".

Podpierając się ustaleniami Timothy'ego Snydera trzeba byłoby jednak przyjąć -- a przynajmniej zmierzyć się -- z mniej korzystnymi dla polskiego obozu prawicowego wnioskami. Wśród ciekawych wniosków dotyczących Holokaustu, związanych z rolą instytucji religijnych są te, które odnoszą się do przedwojennych relacji państwo - kościół / związek religijny. Według autora Czarnej ziemi jeżeli dany kościół był przed wojną związany z władzą (nie wypracował tradycji oporu wobec niej ani mechanizmów koniecznych do pozostawania w kontrze wobec władzy), po jej upadku raczej nie przeciwstawiał się polityce nazistów. Jeżeli zaś miał doświadczenie "tarć" z władzą, lokalną ludnością, które (co do zasady) wiązały się najczęściej z doświadczeniem "bycia w mniejszości" -- był on bardziej skłonny do pomocy prześladowanej ludności. Być może właśnie te zależności wyjaśniałyby, dlaczego niemieccy katolicy w większości nie głosowali na Hitlera [5], czym bardzo lubi podpierać się w dyskusjach polska katoprawica. Najwidoczniej zapominając, że ta zasada niekoniecznie odnosiłaby się do polskich katolików (czy generalnie polskiego Kościoła katolickiego), którym bardzo blisko było do polskich, antysemickich ugrupowań narodowo-radykalnych. O relacjach tych możecie przeczytać we wpisach poświęconych publikacjom Katolicyzm w doktrynach ugrupowań narodowo-radykalnych do roku 1939 oraz Bóg i jego polska owczarnia w dokumentach 1939-1945.
To najprawdopodobniej nie sam protestantyzm czynił francuskich protestantów bardziej skłonnymi pomagać Żydom od francuskich katolików, lecz ich własny status jako mniejszości i historia prześladowań [s. 377].
 Publikacja zdecydowanie warta przeczytania i polemiki.

Przypisy:
[1] O wpływie rasistowskiej polityki USA na Hitlera można przeczytać w różnych miejscach, przykładowo tutaj: Alex Ross, How American Racism Influenced Hitler. Scholars are mapping the international precursors of Nazism, New Yorker, 23 kwietnia 2018 r.
[2] W zdaniu "naszą Missisipi musi być Wołga, a nie Niger" rzeka Missisipi oznacza linię, za którą Thomas Jefferson miał zamiar wypędzić rdzennych mieszkańców Ameryki Północnej.
[3] Czernecki: Czarna ziemia. Zagłada wobec spraw bieżących, Respublica, 21 października 2015 r.
[4] Oryginalny tytuł publikacji to Black Earth. The Holocaust as history and warning.
[5] Katolik? Nie głosowałem na Hitlera! (mapa), Polimaty, 22 czerwca 2016  r.

Książka:
Timothy Snyder, Czarna ziemia. Holokaust jako ostrzeżenie (ang. Black Earth. The Holocaust as history and warning), przekład Bartłomiej Pietrzyk, wydawnictwo Znak Horyzont, Kraków 2015. ISBN: 978-83-240-3080-4.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nadzorować i karać. Narodziny więzienia

Archipelag GUŁag

Opowieść podręcznej