O jednym takim... Biografia Jarosława Kaczyńskiego

Wiedziałem, że ta książka Piotra Zaremby gdzieś u mnie na półce leży i czeka na dobrą okazję, o ile w ogóle o takiej można mówić w przypadku życiorysu Jarosława Kaczyńskiego. Ostatnie lata (nie)rządów Prawa i Sprawiedliwości, najważniejszego politycznego dziecka braci Kaczyńskich, coraz bardziej mnie do tej książki przybliżały. Autor biografii nie jest człowiekiem z mojej politycznej bajki, ale w przypadku biografii politycznych -- czy nawet szerzej: książek z polityką w tle -- może to działać nawet na plus. Co o Jarosławie Kaczyńskim myślę, to myślę (a nie są to myśli przesycone ciepłymi uczuciami), dlatego perspektywa prawicowego publicysty była dla mnie bardziej kusząca niż zajadłego przeciwnika rządów PiS. Zaletą sięgnięcia po tę biografię jest także upływ czasu od jej wydania (2010 r.) oraz jej zupełnie inny kontekst, wynikający z ciągle trwającej aktywności politycznej J.Kaczyńskiego -- tym razem znowu w roli zwycięskiego lidera politycznego. Moment jej wydania, czyli 2010 r., to czas bezpośrednio po katastrofie smoleńskiej. Od trech lat w Polsce trwają rządy Platformy Obywatelskiej Donalda Tuska. W tragicznych okolicznościach zostaje przerwana kadencja prezydencka Lecha Kaczyńskiego. Zrywa się ostatnia nić, łącząca Jarosława Kaczyńskiego ze sprawowaną w Polsce władzą. Na rząd Beaty Szydło, powołany po kolejnym zwycięstwie PiS, przyjdzie poczekać od wydania tej książki 5 lat.

Sylweta Jarosława Kaczyńskiego w książce P.Zaremby jest zatem opowieścią o człowieku, który miał możliwość sprawowania przez krótki czas władzy (pośrednio przez rząd Kazimierza Marcinkiewicza z lat 2005-2006 oraz bezpośrednio przez rząd [oficjalnie] uformowany przez Jarosława Kaczyńskiego z lat 2006-2007). O człowieku, który w momencie publikacji tej biografii tę władzę właśnie traci.

Obraz Jarosława Kaczyńskiego, nakreślony klawiaturą Piotra Zaremby, jest dla tego polityka wyjątkowo łaskawy. Nieliczne wydarzenia, które mogą zostać odczytane jako błędy popełniane przez Kaczyńskiego, wynikają albo z okoliczności zewnętrznych, albo z jego nielicznych przywar (wśród których kilkukrotnie przywoływane jest zamiłowanie Jarosława Kaczyńskiego do późnego wstawania -- być może z punktu widzenia prawicowego publicysty jest to jakaś istotna ułomność charakteru, warta podkreślenia...).

I tak co prawda język Jarosława Kaczyńskiego "zbyt łatwo przechodzi od wnikliwiej analizy do inwektyw" [s. 158],  "eksplozje małostkowości Kaczyńskiego zwiększały nieufność wobec niego, a jego wrogom (...) ułatwiały budowanie jego czarnej legendy" [s. 157], ale jest to co najwyżej element jego "niemedialności" [s. 157]. W zasadzie nie wiadomo też, jak rozróżnić "Kaczyńskiego gracza od Kaczyńskiego rwącego się do bitki" ani co przeważało przez lata w jego wystąpieniach publicznych - zimna analiza czy porywczość (odpowiedź autora: "jedno i drugie") [s. 345]. Taki już jest jednak urok tego "staroświeckiego, czułego na swoim punkcie" człowieka [s. 358-359]. Poza tym, jak pokazał tekst Zaremby, można bez większej refleksji przyjąć nawet taką deklarację Kaczyńskiego:

Nie będzie w Polsce autorytaryzmu, tylko bardzo głupi ludzie mogą w to uwierzyć. Będzie w Polsce porządek. A to jest w interesie zwykłych ludzi. [s. 350] 

Aż chciałoby się dodać radośnie: ordnung muß sein.

Z tym kanciastym charakterem, określanym jako jego "twardość", "(...) zniecierpliwiony prezes nie zawsze jest przyjemnym rozmówcą" [s. 115], wszystko ma jednak swoje wytłumaczenie: "kryje się za tym rozpaczliwa czasem walka o jako taką integralność nowej partii" [s. 115]. Poza tym prezes PiS, straumatyzowany pracą bibliotekarza w BUW (sic!), którą musiał swego czasu wykonywać [s. 44], "brutalnego tonu nabył dopiero podczas pałacowych rozgrywek z Wałęsą, tylko tą drogą był w stanie, do czasu, coś u niego uzyskać" [s. 116]. Na wszystko zatem biograf Kaczyńskiego potrafi znaleźć dobre wytłumaczenie. Na wszystko co dotyczy przywar Kaczyńskiego, ponieważ już "obelżywy ton Adama Michnika" [s. 47] i innych przeciwników Kaczyńskiego nie znajduje żadnego usprawiedliwienia w jego oczach.

Biografia Jarosława Kaczyńskiego posłużyła Piotrowi Zarembie do zarysowania szerszego tła społeczno-politycznego tych ponad 21 lat, które upłynęły od okresu przemian politycznych z 1989 r. do momentu wydania książki. Utrwalenie na kartach książki określonych poglądów oraz działań pomaga spojrzeć z pewnej perspektywy na praktykę rządów PiS. Spojrzenie na rolę TySola (Tygodnik Solidarność), kierowanego przez Jarosława Kaczyńskiego, jako na przeciwwagę dla wizji Adama Michnika, według której ten dokonywał podziału, betonując scenę polityczną [s. 67-68], łatwiej zrozumieć pasję, z jaką rządy PiS zamieniły Telewizję Publiczną w uległą sobie szczujnię. Jacek Kurski, kierując TVP, walczy w oczach Kaczyńskiego o "pluralizm sceny politycznej". Tak samo jak robił to w jego mniemaniu TySol. Jarosław Kaczyński, zgodnie z relacją Piotra Zaremby, w ogóle nie uważał niezależności dziennikarskiej za istotną wartość. Przed wpływaniem na większe, nieprzychylne mu media "hamowały go tylko realne możliwości".

Gdy ma do czynienia z mediami publicznymi, tak naprawdę chciałby je od siebie uzależnić. [s. 303-304]

Z kolei Lech Kaczyński o Jacku Kurskim miał zaś powiedzieć do Donalda Tuska "może to skurwysyn, ale wolę mieć go po swojej stronie" [s. 249].

Celowe dzielenie Polaków przez Kaczyńskiego Zaremba określa jako jego metodę rządów, choć -- jak przyznaje -- "nieco archaiczną" [s. 343]. Kaczyński bardzo dobrze ma się odnajdywać w ramach konfliktu, wykreowanego przez PO oraz PiS, z zapewnionym, stałym miejscem na politycznym placu boju. Uważa konflikt za podstawę skutecznej i dobrej dla kraju polityki [s. 395], podzieli w każdej sprawie Polskę na PiS i PO, nawet jeżeli byłby to podział w relacji 20 do 80" [s. 377].

Jako uczestnik polityczno-prawnego seminarium Stanisława Ehrlicha (oraz zwolennik jego punktu widzenia) -- według relacji autora książki -- ma mówić jego językiem [s. 30-32]. Z seminariów prof. Ehrlicha Kaczyński miał wynieść precyzję wykładu, widoczną nawet wtedy, kiedy w swoim wywodzie cytuje jedynie... "(...) dwie panie (...) podsłuchane, gdy gaworzyły sobie na sąsiednim balkonie" [s. 51]. Myślenie w kategoriach ehrlichowskich, czyli dociekanie obiektywnych przyczyn stanu rzeczy, z uwzględnieniem realnego interesu stron, przy jednoczesnym odrzuceniu wstępnych założeń oraz uprzedzeń, pozwalało Jarosławowi Kaczyńskiemu na poparcie Lecha Wałęsy jako ceny odsunięcia od władzy Jaruzelskiego [s. 84-86]. Prezydentura Wałęsy -- w ocenie braci Kaczyńskich -- nie miała być celem samym w sobie, ale efektem wyczerpywania się istniejącego układu politycznego. Zdaniem Kaczyńskiego trzeba było posunąć ten układ naprzód -- a jedynym do tego środkiem miało być wsparcie człowieka, którego przeciwnikiem politycznym miał się stać zaledwie chwilę później [s. 85]. Na tej samej zasadzie Jarosław Kaczyński miał wypić kilka lat później kielich wina w ramach toastu po zwycięstwie Aleksandra Kwaśniewskiego nad Wałęsą [s. 147], gdyż za większe zagrożenie od postkomunistów uważał dawnego przywódcę Solidarności i jego otoczenie (w szczególności Mieczysława Wachowskiego, szefa gabinetu Prezydenta RP w latach 1990-1995).

Przy okazji zarzutów kierowanych w odniesieniu do polityki realizowanej przez Lecha Wałęsę Piotr Zaremba przypomina również, jak -- zgodnie z jego relacją -- z biegiem lat zmieniała się ocena tej prezydentury w kręgach bliskich Adamowi Michnikowi i Gazecie Wyborczej. 22 kwietnia 1992 r. w Gazecie Wyborczej miał ukazać się tekst Jarosława Kurskiego Wódz. Ostatni rozdział, w którym "Kurski, wykorzystując głównie swoje gdańskie kontakty, rozmawiał ze zdymisjonowanymi urzędnikami kancelarii Wałęsy, kreśląc portret dworu rządzonego przez podejrzane figury" (rozmówcami mieli być m.in. Jacek Merkel i Arkadiusz Rybicki [s. 121]. W archiwach wyborczej można odnaleźć jedynie artykuł Wódz - przedostatni rozdział (Gazeta Wyborcza nr 867, wydanie z dnia 22/04/1992, str. 10), który dla Lecha Wałęsy rzeczywiście nie mógł być zbyt korzystny, gdyż ten rozmówców J.Kurskiego -- w swoim wałęsowskim stylu -- nazwał "ludźmi małego formatu" (Odpowiedź Wałęsy, Gazeta Wyborcza nr 868, wydanie z dnia 23/04/1992, str. 3).

Ostatni czy przedostatni -- co za różnica.

Piotr Zaremba wspomina również o innym, niekorzystnym dla obrazu Lecha Wałęsy tekście, który miał wyjść spod pióra Adama Michnika: Dlaczego nie będę głosować na Lecha Wałęsę.

W tamtej demonicznej wizji kluczowe miejsce zajmował Wałęsa - przedzierzgnięty z ukochanego Lecha w przyszłego dyktatora, którego Adam Michnik podejrzewał o zamiar stosowania politycznych represji (...) [s. 88]

Niestety jedynym tekstem Adama Michnika "w tym stylu", na który się natknąłem, jest ten z 1990 r. Dlaczego nie oddam głosu na Stana Tymińskiego (Gazeta Wyborcza nr 447, wydanie z dnia 01/12/1990, str. 3).

Po biografie, w tym biografie polityczne, sięgam niezwykle rzadko (na tym blogu opisywałem dotychczas zaledwie jedną -- Wiarę i winę. Do i od komunizmu Jacka Kuronia). Ale mimo to uważam, że warto po nie sięgać, a nawet je kolekcjonować. W czasach szybkich newsów i ciągle zmieniających się stanowisk, spisane na kartkach biografie działają jak kapsuły czasu. Tym bardziej, że w życiu politycznym zaledwie dekada uchodzi za całą wieczność.

Książka

Piotr Zaremba, O jednym takim... Biografia Jarosława Kaczyńskiego, wydawnictwo Czarne i Czerwone, Warszawa 2010. ISBN: 978-83-7700-006-9.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nadzorować i karać. Narodziny więzienia

Archipelag GUŁag

Beksińscy. Portret podwójny