Stacja Muranów

Stacja Muranów Beaty Chomątowskiej to kolejna książka o Warszawie, którą dostaliśmy z M. od warszawskich dziewczyn Kasi i Justyny (po raz kolejny dziękuję :-); niemal równo rok temu na blogu opisywałem Dziennik 1954 Leopolda Tyrmanda, którym cieszę się z tego samego źródła).

Praca pochodzącej z Krakowa warszawianki trochę czekała na swoją kolej. To, że jak wielu -- często nieświadomych -- cierpię na 積ん読 (tsundoku), to tylko jedna strona medalu. Drugą mogą być nietypowe parametry publikacji: 210 mm × 240 mm, 464 stron w twardej okładce -- w połączeniu z moim zwyczajem noszenia wszędzie ze sobą książki, którą akualnie czytam. W najbliższym czasie będę miał w torbie zdecydowanie więcej miejsca.

Nie zmienia to faktu, że Stacja Muranów została naprawdę dobrze wydana. Okładkę przygotowała łódzka ekipa Fajne Chłopaki, opracowanie graficzne i redakcja techniczna to praca Roberta Olesia z d2d.pl (wyszło zdecydowanie lepiej, niż wygląda ich strona...). Gwarantem jakości Stacji jest też marka Wydawnictwa Czarne -- dość wspomnieć, że wśród nominowanych do Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego za reportaż literacki (edycja: 2014) na 10 nominowanych pozycji 4 są wydane przez wydawnictwo z Wołowca. Trochę się nanosiłem, ale było warto.

Stacja Muranów to książka o Dzielnicy Północnej, o warszawskim getcie, o jednym z największych placów budowy w historii powojennej Polski, o czasie chwały i czasie upadku architektury Bohdana Lacherta (tak btw. -- jego syn Rudolf Lachert był autorem projektu nowego dworca kolejowego Łódź Kaliska; tej informacji oczywiście wcześniej nie było na polskiej Wiki).
Ale przede wszystkim Stacja Muranów to książka o pamięci miejsca, o tożsamości. O genius loci.
Mamy dla państwa niepowtarzalną ofertę. Nowiutkie mieszkania w pierwszorzędnej lokalizacji, projektowane przez wybitnych architektów. Samo centrum, ale jednocześnie spokój, przestrzeń i mnóstwo zieleni. Rekordowy termin oddania do użytku. (...) Z myślą o najmłodszych powstały żłobki i przedszkola. (...) Estetów ucieszy mała architektura - ławki, kolumienki, rzeźby, ozdobne poręcze balkonów, zwieńczenia schodów, utrzymane w jednakowym stylu, autorstwa najlepszych dekoratorów, rzeźbiarzy i kamieniarzy. (...)
Gdyby Muranów powstał dziś, tak mogłaby wyglądać propozycja inwestora - Zakładu Osiedli Robotniczych, państwowego poprzednika współczesnych deweloperów.
Jest tylko jedna, drobna kwestia, ale mamy nadzieję, że taka błahostka nie będzie państwu przeszkadzać: wszystko jest zbudowane na cmentarzu. [s. 294]

Nie jest przesadą stwierdzenie, że warszawski Muranów to unikat w skali światowej.
Jedyne osiedle wzniesiona na gruzach i z gruzów dawnego getta. Architektoniczna utopia, której twórcy czerpali z modernistycznych wzorców i socrealistycznych ideałów. I jedyna w Europie część dawnej "dzielnicy żydowskiej", w której zostało tak niewiele materialnych śladów. [okładka]

Ta historyczna część Warszawy stanowi punkt leżący na środku linii pamięci oraz tożsamości, rozpiętej między francuskim miasteczkiem Oradour-sur-Glane a inną, historyczną dzielnicą dużego polskiego miasta -- łódzkimi Bałutami (po których przykład Beata Chomątowska w swoich rozważaniach nie sięga -- a szkoda).

Współczesne zdjęcie z Oradour-sur-Glane
Autorka sięga jednak po wiele źródeł dotyczących bezpośrednio Muranowa -- obszerna bibliografia na końcu książki robi wrażenie, jednocześnie mówiąc dużo o ogromie pracy, jaką B.Chomątowska musiała włożyć w jej napisanie. Muranów widziany jest oczami jego projektantów (m.in. wspomnianego wcześniej Bohdana Lacherta), budowniczych (rozbudowany jest wątek dotyczący Pinkusa Szenicera), mieszkańców (również tych bardziej znanych -- na Muranowie przez pewien czas mieszkali Zygmunt Bauman z żoną Janiną), okiem przyjezdnych i turystów, którzy czasami zostawali na dłużej.

Osiedle-pomnik, jakie w powojennej rzeczywistości chciał stworzyć Bohdan Lachert, od samego początku było skazane na mocowanie się z własną tożsamością. Katastrofa Holocaustu, której ostatnim aktem było zrównanie z ziemią warszawskiego getta przez Jürgena Stroopa, uczyniła z tego ogromnego obszaru (położonego niemal w centrum miasta) zbiorową mogiłę. Pozostało -- cytując Jacka Leociaka -- miejsce-po-getcie, miejsce odarte z tożsamości i pamięci.
Architekci projektując osiedle, mogą wyznaczyć strefy do pracy, nauki czy odpoczynku, ale każda z nich przyjmie swą funkcję dopiero wtedy, gdy człowiek albo grupa ludzi oswoi ją, nadając jej własne znaczenie. [s. 49]

Nieocenione (szczególnie dla mnie, nie-warszawiaka) są dwie mapy, umieszczone na początku i na końcu książki. Jedna pokazuje Muranów z 1935 roku, druga -- ten sam obszar w 2012 roku. Widać na nich wyraźnie miasto, którego materialną historię wytarto z przestrzeni.

Jeśli jednak Muranów nazwano miejscem-po-getcie, jak nazwać obszar dawnego Litzmannstadt Ghetto, łódzkie Bałuty...? [zobacz: retrofotografie Stefana Brajtera]. Jakimi słowami określić miejsce, jeden z najbiedniejszych obszarów Łodzi, w którym współcześni nam ludzie mieszkają w tych samych kamienicach, w których kilkadziesiąt lat wcześniej umierali w brudzie, robactwie i niesamowitym głodzie uwięzieni w getcie Żydzi? Siedzą na tych samych podwórkach, wchodzą przez te same klatki schodowe, śpią w tych samych pokojach. Czasami wydaje się, że patrzą przez te same okna.

Czytając Stację Muranów od razu przyszedł mi do głowy tekst Maćka Stańczyka, pisany z perspektywy łódzkiego placu Strażackiego -- moim zdaniem jeden z ważniejszych (dziennikarskich) tekstów dotykających łódzkiej tożsamości.

Ci, którzy przyszli, czuli się obco. Oni byli u siebie. Zapytałem lokatora kamienicy: - Wie pan, co tu się dzieje? Wiedział, że coś o Żydach, ale co konkretnie - tego nie potrafił powiedzieć. O getcie tylko coś słyszał. [1]


[nagranie: Śladami getta łódzkiego: Plac Strażacki, Polska Agencja Prasowa]

Jest też Szymon Płóciennik, licealista z Zielonej Góry, który za swoją pracę Wiedza i poglądy uczniów warszawskich szkół ponadgimnazjalnych położonych na terenie byłego getta warszawskiego na temat getta i Zagłady Żydów otrzymał w 2010 roku nagrodę specjalną im. Soni i Szmula Tencer [2].
Sześć procent [badanych] było przekonanych, że Muranów wygląda teraz tak samo jak przed drugą wojną światową. Trzydzieści dwa, a więc jedna trzecia, nie miało pewności co do istnienia ewentualnych różnic. [s. 350]

Czy można rozbudzać w ludziach świadomość, jeśli im jej brakuje? Zmuszać do rozważań, na które być może wcale nie mają ochoty? [s. 308]
Przypisy:
[1] Maciek Stańczyk, 'Oddajcie mi wasze dzieci'. Wielka Szpera w łódzkim getcie, lodz.gazeta.pl, 7 września 2012.
[2] Nagrody dla laureatów konkursu "Historia i kultura Żydów polskich", naukawpolsce.pap.pl, 28 kwietnia 2010.

Książka:
Beata Chomątowska, Stacja Muranów, Wydawnictwo Czarne; Wołowiec 2012. ISBN 978-83-7536-449-1.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nadzorować i karać. Narodziny więzienia

Archipelag GUŁag

Beksińscy. Portret podwójny