O sobie samym. Jan Karski.

Po niedokończonym "Tako rzecze Zaratustra" przyszła pora na odtrutkę, zaś niezawodna M. podsunęła mi pod nos nówkę -- zapis rozmów z Janem Karskim, wyemitowanych w Głosie Ameryki (książka wydana przez Wydawnictwo Naukowe PWN w tym roku, przedmowa napisana przez autora jest z sierpnia). Cóż, chyba musiałem jej sporo opowiadać o wrażeniach po spotkaniu w ramach promocji projektu Jan Karski -- powrót bohatera.


Karski to nie był człowiek, obok którego dało się przejść zupełnie obojętnie. Ferował ostre wyroki, przez co zaszedł za skórę wielu ludziom, zaś jego historia nie wybiła się tak, jak historia innego znanego kuriera (swoją drogą sam Karski miał tego świadomość, co nie przeszkadzało mu pozostawać przy swoich kontrowersyjnych poglądach).
Od wskrzeszenia Polski pod koniec pierwszej wojny światowej aż do jej zgonu w następstwie drugiej wojny światowej raz tylko dane było Polakom zdecydować samodzielnie o swoim losie. Było to podczas wojny polsko-bolszewiskiej... We wszystkich innych wydarzeniach Polska nie zdołała odegrać niezawisłej i skutecznej roli na arenie międzynarodowej, bez względu na sukcesy i błędy swojej polityki. [str. 6; cytat pracy "Wielkie mocarstwa wobec Polski 1919-1945]

Społeczeństwo polskie en masse "ma umysł przesiąknięty" martyrologią, koniecznością przelewu krwi, walką bez względu na wszystko i wszystkich. Jan Kozielewski, znany jako Karski, tłucze po głowie pałką realizmu, mówiąc o znikomej roli Polski na arenie międzynarodowej w okresie międzywojennym, o ślepej wierze w wartość przelewanej krwi przy pierwszej lepszej okazji (jednocześnie utrzymując, że powstanie w Warszawie, pozbawione militarnych i politycznych szans na zwycięstwo, było dziejową koniecznością -- i jeżeli nie "wywołały by go" siły "londyńskie", powstanie wznieciłoby posłuszne Rosjanom podziemie komunistyczne...). Jakkolwiek nie oceniać interpretacji Karskiego, jednego można mu było zazdrościć -- niezwykle otwartego i niezależnego umysłu.

W "Emisariuszu" Karski mówi sam o sobie samym. Krótko o swoim łódzkim dzieciństwie, szybkiej karierze dyplomatycznej na samym początku wojny, latach walki, "romansie z Ameryką" oraz -- pokrótce -- o powojennej rzeczywistości Polski (w tym gromadzeniu dokumentów do "biblioteki Hoovera"; co ciekawe, zarówno w ubogiej, polskiej Wiki, jak również w anglojęzycznym artykule o tym miejscu ani razu nie pada nazwisko Karskiego). Wiele z tych opowiadań rozwiewa część wyobrażeń o rzeczywistości tamtego wojennego okresu.

Maciej Wierzyński: Dlaczego uznał pan, że lepiej iść na stronę niemiecką?
Jan Karski: Powtarzam, że nie wiedziałem wtedy, co się dzieje. Ale wojna czy nie wojna, widziałem różnicę między Niemcami a Rosją. Niemcy to kraj zachodniej cywilizacji, kraj Schillera, Goethego. Więc nie miałem żadnej wątpliwości: Jasiu, uciekaj z tej bolszewickiej bandy. [s. 30]
/mowa o wymianie jeńców między Rosjanami a Niemcami we wrześniu 1939 roku; Jan Karski początkowo dostał się do rosyjskiego obozu Kozielszczyzna, będąc wywiezionym z okolic Tarnopola - JG/
W wywiadzie-rzece Karski odnosi się do jednego z najbardziej interesujących mnie elementów jego biografii: z jednej strony realista (czasami określany także jako cynik), odwracający na drugą stronę myślenie o roli Polaków i Polski w procesie dziejów, z drugiej strony decyduje się na dwukrotne przedostanie się do getta i wyjście w przebraniu z obozu przejściowego dla Żydów w Izbicy. Ale to już zainteresowanym zostawiam do samodzielnego sprawdzenia.

W kontekście jego chłodnej i niezwykle rzeczowej oceny wojennej rzeczywistości może dziwić niezwykle "optymistyczne" podejście do motywacji powojennej polityki Stanów Zjednoczonych. Cóż, każdy ma w końcu prawo do swojej interpretacji historii.

 Jaki był skutek tych moich raportów? Prawdę mówiąc, wielu ludzi, przede wszystkim w środowisku żydowskim, przecenia moją działalność, moje znaczenie w czasie wojny. Byłem nikim. Byłem młodym człowiekiem. Anonimowym. Nie byłem przywódcą politycznym. Byłem kurierem jednej z wielu antyhitlerowskich organizacji w Europie. (...) I jeszcze jedno: te nasze rozmowy dla Głosu Ameryki to pewno są moje ostatnie rozmowy przed śmiercią. I chcę zostawić pełny, prawdziwy obraz mojej działalności, bo wielu ludzi przecenia moje znaczenie. [s. 140, 142]

Warto przeczytać.

Książka:
Maciej Wierzyński, Jan Karski. Emisariusz własnymi słowami. Zapis rozmów przeprowadzonych w latach 1995-1997 w Waszyngtonie, emitowanych w Głosie Ameryki, Wydawnictwo Naukowe PWN SA, Warszawa 2012.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nadzorować i karać. Narodziny więzienia

Archipelag GUŁag

Opowieść podręcznej