Nauczyciel Sztuki

Na początek reklama. Od powołania na stanowisko dyrektora łódzkich bibliotek miejskich (teraz już bardziej: Łódzkiej Biblioteki Miejskiej) pana Pawła Brauna [1], temat miejskiej książnicy ruszył z kopyta. Niecały miesiąc temu do lokalu przy ul. Narutowicza 8/10 przeniesiono z ul. Struga śródmiejską bibliotekę [2]. Pomijam niewątpliwe plusy tego miejsca -- dostępna przestrzeń na parterze, przyjemna aranżacja przestrzeni czy "drugie skrzydło" biblioteki, w którym znajdują się sektory do innych aktywności, m.in. sala komputerowa, edukacyjna, sala do gier, czy do nauki języków obcych. Nareszcie mam bibliotekę miejską, do której jestem w stanie dotrzeć przy moich kosmicznych godzinach funkcjonowania. Biblioteka Otwarta jest czynna od poniedziałku do piątku w godz. 9.00 - 20.00, dodatkowo zaś w soboty w godz. 9.00 - 15.00. Ale nie tylko godziny otwarcia, lecz również nowe podejście do czytelnika [3] zachęciły mnie do założenia konta bibliotecznego -- i oto jestem.
Pierwszą z wybranych pozycji okazał się debiut literacki (beletrystyczny) znanego w moich kręgach zawodowych Wojciecha Kłosowskiego.

Akcja powieści spod znaku płaszcza i szpady rozgrywa się w szesnastowiecznej Hiszpanii (z domieszką retrospektyw, m.in. z Francji) -- choć jeśli chodzi o rok, to [dopiero na s. 457] dowiemy się, że chodzi o wczesną jesień 1540 roku. Całość głównej osi fabularnej zamyka się mniej więcej w ciągu dwóch tygodni [s. 489]. Choć powieść została umiejscowiona w czasie i przestrzeni, zaś imię króla Ferdynanda (Ferdinando Secundo Esteban Francisco Manrique de Lara y Cardona, książę na Nájera, hrabia na Treviño, markiz na Aguilar de Campoo) przywodzi na myśl żyjącego jeszcze niecałe 30 lat wcześniej Ferdynanda II Aragońskiego [4], autor -- co zaznacza we wstępie -- lubuje się w tworzeniu historii alternatywnych.
Żywa wyobraźnia podpowiada, że świat wokół nas może wybrać jedną z tysiąca dróg, że mógł też wybrać jakąś inną trajektorię w dowolnym punkcie przeszłości. I że ci, co żyliby w owym alternatywnym świecie, uważaliby go przecież za jedyny możliwy. Dla autora wymyślanie takiej historii alternatywnej to fascynujące zadanie. (...) Jakże by to było na przykład, gdyby szesnastowiecznej Hiszpanii nie ścisnęły wcale rozżarzone kleszcze inkwizycji, a zamiast tego kwitłby tam nadal wielobarwny świat Arabów, Żydów i chrześcijan, świat który w prawdziwej historii zaczęto wypalać żelazem dwieście lat wcześniej? [s. 6]
Autor powieści (podobnie jak ja) ma wyraźną słabość do teorii efektu motyla -- końcówka powieści (s. 534) nie pozostawi co do tego żadnej wątpliwości.

Otrzymujemy zatem -- zgodnie z zapowiedzią -- świat wielobarwny i wieloetniczny, w którym do turnieju mającego wyłonić przyszłego nauczyciela sztuki szermierczej dla królewskiego syna, stają pospołu katolicy, Żydzi i Arabowie -- Mistrzowie Sztuki. Poza wysłannikiem króla Henryka VIII Tudora, wspomnieniem Martina Luthera czy Abu Dżafarem al-Faradim korespondującym z Nicolásem z Frauenburga (czyli z Mikołajem Kopernikiem z Fromborka) otrzymamy też świat szesnastowiecznej Hiszpanii, opierającej się świętej inkwizycji w osobach króla Ferdynanda i Biskupa de Toledo.
Żyjemy tu od setek lat wśród owych innowierców, eminencjo, i cieszymy się dobrym sąsiedztwem. Nie doznajemy żadnych prześladowań ani przeszkód w wierze. Wzajemnie i my nie czynimy im żadnych subiekcji. Ilekroć w dawnych stuleciach chciano ten porządek zburzyć, zawsze koniec końców lała się przez to krew chrześcijańska. Mówicie o szerzeniu wiary i nawracaniu. Tutaj staramy się ze wszystkich sił szerzyć naszą wiarę poprzez chwalebny przykład własnego życia. Nawracamy innowierców w ten sposób, że otwieramy przed izraelitą i muzułmaninem nasze świątynie i nasze księgi, czytamy wzajemnie z szacunkiem ich księgi, nie stronimy od otwartych debat i mamy niewzruszoną wiarę, że Pan Nasz Jezus Chrystus może spodobać się im bez owych mieczów i stosów, które nasi współwyznawcy chcą im przynieść z północy. [s. 160]
W tym świecie Tomása de Torquemady nie było. Są za to silne, wyzwolone towarzysko i seksualnie, świetnie wyedukowane i niezależne kobiety, takie jak matematyczka i astronomka Ruth van Brucht, dwórka królewska Soledad Ayala (w lot odczytująca ułożenie figur na szachownicy) oraz lekarka Siham an-Nabi.

Swoją drogą -- gdyby tak pogrzebać nieco dłużej, najpewniej można byłoby trafić na kilka ciekawych tropów. Przypadkiem [ ;-)) ] Victor Nobrega, jedna z ostatnich istotnych postaci wśród Mistrzów Sztuki wprowadzonych w powieści w rozdziale XV, nazywa się tak samo jak pewien utalentowany, brazylijski zawodnik MMA (a Wojciech Kłosowski nie raz dawał wyraz swojemu zainteresowaniu tą dziedziną sportu).

Powieść ma swoje słabe strony, które nieźle wypunktowali Jacek Szczerba (tekst W kleszczach inkwizycji - "Nauczyciel Sztuki" Kłosowskiego z 30 kwietnia 2013 r.) oraz -- jeszcze bardziej krytycznie -- pani Barbara z bloga poza psem [5] (niestety blog od kwietnia 2014 r. nie jest już aktualizowany, ale co historia z niego w sieci zachowała -- to nasze). Generalnie i w skrócie -- mimo prób niuansowania postaci są raczej jednoznacznie dobre (chociażby po wyjściu na życiową prostą, jak filozof Abraham Leot al-Jadecha) lub jednoznacznie i demonicznie złe (inkwizytor Jean-Claude Hobereau). Sama fabuła jednak, mimo iż wielowątkowa, poprowadzona została niezwykle sprawnie. Skrywana tajemnica oraz rozwiązanie historii trzyma w niepewności praktycznie do końca (choć samo zakończenie dla mnie zbyt słodkie), przez co książkę czyta się bardzo szybko. Liczyłem bardzo na literackie spotkanie ze swoim potencjalnym Mistrzem (tym bardziej, że jednego Mistrza z lat bardziej_młodzieńczych niedawno straciłem, a głód Mistrza z upływem lat się we mnie coraz mocniej odzywa), zamiast tej wewnętrznej zadumy spotkałem literaturę lekką i przyjemną -- w sam raz na słoneczny dzień pod ulubionym drzewem w parku. Choć tak naprawdę ile w nas zostaje z książki dowiadujemy się dopiero po latach.

Na sam koniec, bo naprawdę warto zwrócić na to uwagę i docenić -- fantastyczna strona graficzna książki, za którą odpowiedzialna była Hanna Gill-Piątek (projekt okładki, ilustracje, projekt graficzny i łamanie). Elementy grafik rodem ze średniowiecznych rycin (lub do nich nawiązujące) doskonale wpasowują się w fabułę akcji, a przy okazji są po prostu piękne. Przyjemnie się bierze do ręki tak opracowaną książkę.


Przypisy:
[1] Z postacią dyrektora Pawła Brauna możecie zapoznać się czytając tekst Jest dyrektor połączonych bibliotek, opublikowany na portalu Kalejdoskop [dostęp: 19.05.2018].
[2] Alicja Zboińska: W Łodzi rozpoczęła działalność Biblioteka Otwarta. To nie tylko wypożyczalnia książek, Dziennik Łódzki, 23 kwietnia 2018 [dostęp: 19.05.2018].
[3] Polecam ten materiał filmowy -- Kamila Basińska: Nowoczesna biblioteka miejska, telewizja TOYA, 23.04.2018 [dostęp: 19.05.2018]
[4] Jeżeli komuś potrzeba nieco bliżej do klimatów inkwizycyjnych z czasów Ferdynanda II Aragońskiego i jego małżonki Izabeli I Katolickiej (zwanej również Kastylijską), polecam Torquemadę Jerzego Cepika (sam być może też jeszcze kiedyś wrócę do tej książki, którą ostatni raz czytałem w czasie wakacji około 12 lat temu -- ale w pamięci pozostała).
[5] Do tej recenzji dotarł także autor, zostawiając pod wpisem swój komentarz.

Książka:
Wojciech Kłosowski: Nauczyciel Sztuki, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2013. ISBN: 978-83-62467-90-7.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nadzorować i karać. Narodziny więzienia

Archipelag GUŁag

Beksińscy. Portret podwójny