Zaduch. Reportaże o obcości

Debiut literacki Marty Szarejko to niestety jeden z większych zawodów czytelniczych ostatniego czasu. Nawet nie dlatego, że książka jest jakoś szczególnie zła -- nadal uważam, że warto po nią sięgnąć. Po prostu spodziewałem się po niej znacznie więcej.

Zaczęło się od rozmowy Emilii Dłużewskiej z autorką "Zaduchu" [1], opublikowanej na stronie warszawskiej gazety wyborczej. Rozmowę podlinkował na swojej stronie fb Leszek Jażdżewski z komentarzem Ciekawa rozmowa zapowiadająca wnikliwą książkę. Rozmowę rzeczywiście łyknąłem bardzo szybko (szczerze polecam) i narobiłem sobie takiego smaku na tę książkę, że w zasadzie od razu znalazła się w moim koszyku na stronie wydawnictwa. Książka, co warto podkreślić, została wydana przy wsparciu Fundacji im. Ryszarda Kapuścińskiego - Herodot, co stanowiło dla mnie dodatkową gwarancję jakości. Miałem przeczucie, że ma ona zadatek na fantastyczną pozycję o pamięci i tożsamości. Temat książki jest rzeczywiście niebanalny i podjęcie się pracy nad nim musiało stanowić poważne wyzwanie (szczególnie w kontekście debiutu literackiego). Dodatkowo moją ciekawość podkręcał fakt, że sam jestem niewarszawskim słoikiem. Co prawda nie przyjechałem z aż tak małej miejscowości, jak bohaterowie książki M.Szarejko, ale nawet mimo to doświadczenie wyjścia ze swego rodzaju prowincji do o wiele większego miasta (i wszystkie związane z tym "atrakcje") nie są mi obce. W wielu fragmentach z książki znajdowałem lustrzane odbicie swoich myśli oraz / lub doświadczeń.
Czasami uderza mnie to, jak ludzie nie doceniają tego, z jakich domów pochodzą. Tego, że babcia jest profesorem medycyny, a dziadek profesorem prawa. Nie chodzi o majątek, kapitał, tylko o ładunek intelektualny, który wynosi się z domu. O sposób rozmawiania, postępowania, pewność siebie, naturalną umiejętność zachowania w pewnych sferach [s. 31]
Fantastycznym pomysłem było zatytułowanie kolejnych rozdziałów imionami ich bohaterów, które -- przez dodanie do nich przyimka "od" -- wyraźnie nawiązują do tradycji hagiograficznych, jednocześnie łącząc je z określeniami do bólu przyziemnymi (Tadeusz od nieudanych powrotów, Anna od mezaliansu, Piotr od matematyki).

Tak więc gdzie jest haczyk...?

Mam niestety wrażenie, że autorka nie udźwignęła ciężaru gatunku. Być może jestem w tej ocenie zbyt surowy (w końcu częściej mam do czynienia z reportażami takich autorów jak Paweł Smoleński czy Filip Springer), z drugiej zaś strony Marcin Gutowski (rówieśnik Marty Szarejko) po swoim reporterskim debiucie Święta Ziemia. Opowieści z Izraela i Palestyny naprawdę bardzo wysoko postawił poprzeczkę.

Moim głównym zarzutem wobec książki "Zaduch. Reportaże o obcości" jest paradoksalnie to, co w wielu dobrych pracach reporterskich stanowi ich atut. Mogę sobie jedynie wyobrazić jak niezwykle trudną sztuką jest stworzenie takiego reportażu, w którym autor (samemu pozostając w tle) prowadzi narrację, jednocześnie oddając głos swoim bohaterom, nie ingerując w ich opowieści, nie zaburzając ich wypowiedzi. Marta Szarejko zdecydowanie starała się pójść tą drogą, wytyczoną przez mistrzów gatunku... Cóż, wydaje się, że poszła nią zbyt daleko.

O ile pierwsze historie czyta się w miarę dobrze, to wraz z kolejnymi opublikowanymi tekstami miałem wrażenie obcowania nie z reportażem, ale z czymś przypominającym listy do redakcji na temat. Słowotok ich autorów zaczynał zwyczajnie męczyć. Wyczuwalny był brak myśli przewodniej, porządkującej ręki reportera -- czegoś, co nadaje reportażowi charakteru.

Trochę szkoda (bo potencjał w pracy jest ogromny), ale z drugiej strony -- jak mówi sadystyczne, polskie przysłowie -- pierwsze koty za płoty.

Przypisy:
[1] Przyjechali z małych miejscowości. "Nigdy nie będziemy u siebie, rozmowa Emilii Dłużewskiej z Martą Szarejko, wyborcza.pl, 04.12.2015.

Książka:
Marta Szarejko, Zaduch. Reportaże o obcości, Dom Wydawniczy PWN Sp z o.o., Warszawa 2015. ISBN: 978-83-7705-883-1.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nadzorować i karać. Narodziny więzienia

Archipelag GUŁag

Beksińscy. Portret podwójny