Auschwitz - medycyna III Rzeszy i jej ofiary


Książka Ernsta Klee była dla mnie kontynuacją tematu z pracy Vivien Spitz. Tym razem jednak autor był niejako z wewnątrz -- Niemiec, urodzony w czasie wojny, dla którego zmaganie się z tematyką Holokaustu to nie tylko zderzenie z brutalną, obcą rzeczywistością, ale także fragment własnej pamięci historycznej i tożsamości. Tożsamości odrzuconej.
Rządzący Trzecią Rzeszą oferowali lekarzom coś niesłychanie kuszącego, coś, co do tamtej pory nie istniało: zamiast świnek morskich, szczurów, królików mogli do swych doświadczeń wykorzystywać ludzi, masowo. [s. 7]
Autor od razu, niemal bezkompromisowo zaznacza swoje stanowisko, "rozprawiając się" z przedstawioną w dalszej części książki rzeczywistością.

Medycyna w czasach narodowego socjalizmu oznacza eliminację ludzi uznanych za nieużytecznych. (...) Na rampie w Auschwitz stoją lekarze. [s. 6]
I mocne uderzenie w splot [treść oraz układ tekstu oryginalne]

Wskazówka

Lekarze, o których
mowa w tej książce,
zaznaczają w swych
zeznaniach, że nigdy
nie naruszyli etosu
lekarskiego. [s. 9]

Tekst sączy się -- przez zęby, z ust i do umysłu. Później następuje precyzyjne (można rzec nawet -- niemieckie) przytaczanie kolejnych nazwisk, dat i faktów dotyczących doświadczeń przeprowadzanych w obozach koncetracyjnych (szczegółowo opisane doświadczenia w Buchenwaldzie, roli Niemieckiego Komitetu Badań Naukowych, badań nad malarią i zwalczaniem szkodników, pseudoeksperymentów SS oraz Wehrmachtu (dwa osobne rozdziały), działań Ahnenerbe -- kończąc na rozdziale poświęconym zbrodniarzowi wojennemu, Josefowi Mengele. Przystojnemu, świetnie wykształconemu mężczyźnie, wyperfumowanemu oraz w starannie uszytym mundurze oficerskim wśród więźniów z Auschwitz-Birkenau.
Nikt nie przeprowadzał selekcji z taką przyjemnością jak Mengele. Camille Bentata: 'Uśmiechał się, gwizdał albo śpiewał, także w najgorszych momentach. (...) Muszę dodać, że już podczas tej pierwszej selekcji z dwóch tysięcy osób na tymczasowe przeżycie wybrał tylko około stu'. [s. 451]
O znaczenie tych "badań" dla przyszłej nauki boję się pytać, nawet sam siebie. Bo gdy pomyślę jak u Vivien Spitz, że "Kolekcja mózgów doktora Hallevordena służyła do prowadzenia badań na uniwersytecie we Frankfurcie aż do roku 1990, kiedy to szczątki zostały pogrzebane na cmentarzu w Monachium" (czyt. Lebensunwertes Lebens, 26 lipca 2012) to albo nazwę się kłamcą, albo człowiekiem.

Kończąc z Ernstem Klee, bo do pozycji tej właściwie trudno już coś więcej dodawać.
Auschwitz nie było wypadkiem. Było punktem kulminacyjnym medycyny, którą rządzi selekcja. [s. 451]

Książka:
Ernst Klee, Auschwitz - medycyna III Rzeszy i jej ofiary (Auschwitz, die NS-Medizin und ihre Opfer), Towarzystwo Autorów i Wydawców Prac Naukowych UNIVERSITAS, Kraków 2005.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nadzorować i karać. Narodziny więzienia

Archipelag GUŁag

Beksińscy. Portret podwójny