Brak tchu

Kolejne dzieło George'a Orwella - Brak tchu (ang. Coming Up for Air) - za mną. Wrażenia? Właściwie o takowe ciężko. Mimo iż "wielu krytyków uznaje właśnie tę powieść za najlepszą w dorobku Orwella, tyle tylko, że pozostającą zawsze w cieniu jego najbardziej znanych utworów." (opis z tylnej okładki książki), ja nie potrafiłem się nią zachwycić.

Co trzeba przyznać, książka znacznie odbiega od najsłynniejszych pozycji pisaża: Fowarku zwierzęcego i 1984. Oprócz kilku epizodów, powieść nie ma wydźwięku ideologiczno-politycznego, z jakim to kojarzymy jej autora. A i te nieliczne sytuacje, w których możemy odnaleźć śladowe nawiązania do polityki, są jedynie pewnymi etapami rozważań głównego bohatera - George'a Bowlinga - o otaczającej go rzeczywistości. Rzeczywistości, która nieustannie się zmienia.

Zmiana - a dokładniej rzecz ujmując, zmaganie z nią - stanowi oś powieści Orwella. Najważniejszymi punktami na osi czasu, mającymi decydujący wpływ na kształt rzeczywistości są wojny - I wojna światowa, która przewróciła do góry nogami świat George'a Bowlinga oraz II wojna światowa - ze świadomością jej nieuchronnego przyjścia główny bohater zmaga się do ostatnich stronic książki. Jak jaskółki zwiastują nadejście wiosny, tak przelatujące coraz częściej bombowce są zapowiedzią katastrofy, która na pewno nadejdzie - i George Bowling wie, że po tej wojnie świat po raz kolejny ulegnie zmianie.

Z przeczucia ciągłej niepewności główny bohater ucieka do krainy swojego dzieciństwa, do miasteczka, w którym się wychował - pierwszy raz łowił ryby, pierwszy raz pokochał kobietę. Jednak i to miejsce okazuje się być dotknięte wszechogarniającymi zmianami. Upadł ostatni bastion pewności.
W treści możemy wyraźnie dostrzec elementy autobiografii autora - ostateczny kształt powieści powstawał latem 1938, kiedy w Europie czuć było zbliżającą się wojnę, zaś samego Erica Blaira męczyły wizje przyszłych obozów koncentracyjnych i klęski głodu.
Jak napisałem na samym początku - książka (moim zdaniem) nie zachwyca, chociaż nie spisywałbym jej na straty. Poleciłbym ją każdemu, kto lubi "sentymentalne podróże w przeszłość", a godziny spływają mu na rozmyślaniu nad czasami minionymi. Na uwagę zasługuję też niektóre rozważania Bowlinga, szczególnie te dotyczące sytuacji społecznej ludzi otyłych oraz kwestii małżeńskich ;-)
Teraz zaś czeka mnie zmiana literatury - czyli magisterium czas zacząć. Jakby nie było - też jakaś zmiana.

Książka:
George Orwell: Brak tchu (ang. Coming Up for Air).

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nadzorować i karać. Narodziny więzienia

Archipelag GUŁag

Beksińscy. Portret podwójny