Fotografia i propaganda. Polski fotoreportaż prasowy w dwudziestoleciu międzywojennym

Praca Marcina Krzanickiego "Fotografia i propaganda. Polski fotoreportaż prasowy w dwudziestoleciu międzywojennym" to książka, która jest dobra na każdy czas, nie tylko obecnie jaśnie nam panującą rzeczywistość społeczno-polityczną. To jedna z tych publikacji, które -- poza samą przyjemnością z jej lektury -- daje czytelnikowi / czytelniczce dodatkowe narzędzia poznawcze. A że jej istota dotyka kwestii, która pozostaje immanentnym elementem procesów (dez)informacji -- tym lepiej dla wnikliwego odbiorcy.

Książkę (poza wagą poruszanego zagadnienia) warto przeczytać z co najmniej kilku względów.

Po pierwsze autor (w moim udczuciu) zabrał się do tematu bardzo profesjonalnie. W telegraficznym skrócie: przeszedł od omówienia warsztatu badawczego (określenie istotnych pojęć, uzasadnienie wyboru źródeł), po wprowadzenie przybliżające proces oswajania się ludzkości z wynalazkiem, jakim była fotografia, przez przykłady definiowania opinii publicznej (s. 59-60) aż po omówienie -- z użyciem licznych materiałów z epoki -- sposobów kreaowania wizji rzeczywistości za pomocą prasy w okresie II RP (objętej -- co również warto podkreślić -- coraz silniejszą cenzurą).
Pisząc tę książkę, stawiałem przed sobą nieco inne zadanie, mianowicie próbę zrozumienia, jakim źródłem była fotografia, ale nie do poznania przeszłości przez historyka, ale do poznania teraźniejszości dla ówczesnego odbiorcy. [s. 260]
Po drugie okres II RP uważam za silnie zmitologizowany. Choć był on stosunkowo krótki, to jednak bardzo ważny dla obecnej kondycji społeczno-politycznej -- ale ważny głównie w warstwie symbolicznej (w formie zmitologizowanej), nie w kontekście jego rzeczywistej analizy, oceny oraz wyciągnięcia wniosków dla następnych pokoleń. Być może tę ocenę utrudnił (uniemożliwił?) gwałtowny i tragiczny koniec tamtego ustroju -- a tragedie są "dobrą" bazą do budowania mitów, ale w mojej ocenie niebagatelny wpływ na obraz tamtych czasów miała również silna propaganda [1] władz w okresie międzywojennym. Książki takie jak praca Marcina Krzanickiego pozwalają w ciekawy sposób przybliżyć czytelnikom -- w oparciu o dany kontekst -- dwudziestolecie międzywojenne. Przy okazji demaskując też jedno ze źródeł mitu II RP.

Wydarzenia z pierwszych lat walki o nowe państwo stawały się historią. Można było na nich wychować kolejne pokolenia. Fotografie je dokumentujące były nie tylko uwiecznieniem chwili - dla tych, którzy nie pamiętali tych zdarzeń, stawały się ich symbolem (...). Dzięki zapisowi czasu na materiale światłoczułym i odpowiednim doborze opisu można było praktycznie dowolnie i w sposób nieograniczony manipulować obrazem tego czasu. [s. 159]
Cenzura prasy w dwudziestoleciu międzywojennym. Powyżej nagłówek wydania "Naszego Przeglądu" z 1 kwietnia 1935 r. Nad tytułem informacja o konfiskacie pierwszego nakładu.
Swoją drogą kolejnym powodem braku demitologizacji okresu międzywojennego może być właśnie zbyt krótki czas jego trwania. Tym bardziej, że sytuacja "wyjściowa" dla budowania ówczesnego ustroju była niezwykle trudna -- po 123 latach zaborów należało scalić w jeden organizm państwowy trzy byty (różnicące się między sobą prawem, ustrojem, stopniem rozwoju społecznego czy gospodarczego). Ciekawą analogię przytacza sam autor, pisząc -- w odniesieniu do tworzenia nie tylko wizerunku RP, ale też opowieści o tym, jak doszło do jej powstania:

Analogiczny proces toczył się na przełomie XX i XXI wieku w Polsce, kiedy to budowano wizerunek przełomu lat 1989/90 i zmian polityczno-ustrojowych. Podobnie jak wiek wcześniej do rangi symboli urastały jedne wydarzenia i związane z nimi osoby (Lech Wałęsa), inne zaś, w najlepszym wypadku, stanowiły tło. [s. 159]

Warto sobie uświadomić fakt, że od przełomu lat 1989/90 do dziś minęło więcej czasu, niż trwał cały okres II RP (21 lat).

Takie elementy zaś jak ustawa z dnia 7 kwietnia 1938 r. O ochronie imienia Józefa Piłsudskiego, Pierwszego Marszałka Polski, polsko - niemieckie porozumienie prasowe z ostatnich dni lutego 1934 roku, strajki chłopskie z połowy lat 30. czy konfiskata amerykańskiego czasopisma LIFE to wydarzenia, które nie funkcjonuję w społecznej pamięci zbiorowej.

Jeszcze ostrzej niż zaburzenia robotnicze traktowane były strajki chłopskie. W ich przypadku dla wyciszenia praktycznie wszystkich informacji stosowano artykuły 171 i 217 kodeksu karnego. Skonfiskowane zostały praktycznie wszystkie wzmianki o proklamowaniu i przebiegu strajków z lat 1932, 1933 i 1937 - w obiegu prasowym wydarzenia te nie istniały. Przynajmniej na łamach prasy krajowej [2]. [s. 233]
Ze względu na naciski ambasady niemieckiej zarekwirowano w latach 1934-1939 blisko osiemset artykułów, zwykle opierając się na art. 111. §2 kk w wypadku osób i art. 108 kk w wypadku stosunków wewnętrznych. Taka polityka wyciszania artykułów i informacji mogących wywołać antyniemieckie nastroje nasiliła się szczególnie od wiosny 1939 r. [3] [s. 250]
Urząd Wojewódzki prosi o niezwłoczne zarządzenie zajęcia wszystkich egzemplarzy tyg. "Life" z 29.VIII.1938 r. wydawanego w języki angielskim w New Yorku i Chicago. Zajęcie należy przeprowadzić w sposób nagły i jak najszybciej, aby żaden egzemplarz nie został sprzedany, względnie nie dostał się w ręce prenumeratorów... Wszystkie zajęte egzenplarze, z wyjątkiem pojedynczych, niezbędnych dla sądów, należy natychmiast przesłać w zalakowanych kopertach wprost do MSW. [4] [s. 267]

Po trzecie zaś jak już wspomniałem na początku -- ale chciałbym i na końcu podkreślić -- praca Marcina Krzanickiego jest jedną z tych, które nie prędko będą się dezaktualizowały. Wynika to z faktu, że jej clou nie tkwi w opisie tej lub innej rzeczywistości historycznej, ale w pokazaniu działania mechanizmów, które w moim odczuciu ze względu na coraz większe możliwości techniczne -- ale też coraz szybszy obieg informacji, docierającej do coraz większej liczby odbiorców -- będą mogły jedynie przybierać na sile.

Ale i sam opis rzeczywistości dwudziestolecia międzywojennego wydaje się dziś w wielu miejscach szalenie aktualny...

Sprawa, której dziś pełno w dziennikach i rozmowach, jest oczywiście obficie komentowana w prasie zagranicznej. Z tego powodu pojawiły się u nas liczne głosy, które z jednej strony dość wyraźnie się z tego radują, z drugiej - sieją panikę na temat "moralnej zdrady stanu" i wynoszenia własnych spraw na jarmark światowy. [...] jesteśmy u siebie i sami sobie z tym Brześciem poradzimy, sami go odcierpimy i odpokutujemy. [s. 213]

[1] Słowa "propaganda" używam tutaj w rozumieniu pojęcia z okresu międzywojennego. Propaganda rozumiana jest w pracy M.Krzanickiego jako "mechanizm dostarczania odbiorcy treści" (w rozumieniu szerszym) oraz świadoma i inteligentna manipulacja zorganizowanymi nawykami i opiniami mas (w rozumieniu węższym), bez odniesień do współczesnego, potocznego łączenia terminu propaganda z pojęciami takimi jak fałsz, kłamstwo, półprawda". [s. 8]
[2] W dalszej części znajduje się tłumaczenie ciekawego materiał z założonego zaledwie dekadę wcześniej magazynu TIME, komentującego Wielki Strajk Chłopski z 1937 r. (Embattled Farmers, TIME, 6 września 1937). Fragment tego tekstu w oryginale można przeczytać bezpłatnie na stronie czasopisma.
[3] Dla zainteresowanych tematem na początek polecam materiał Eugeniusza Rudzińskiego Dokumenty o porozumieniu prasowym polsko-niemieckim z 1934 r., opublikowany w Roczniku Historii Czasopiśmiennictwa Polskiego 4/2, 171-178 w 1965 r. (.pdf).
[4] Po szczegóły dot. artykułu, za który skonfiskowano w 1938 r. Life odsyłam do wpisu "Life" o polskiej idylli 1938 roku z 21 marca 2014 r.

Książka:
Marcin Krzanicki, Fotografia i propaganda. Polski fotoreportaż prasowy w dwudziestoleciu międzywojennym, Towarzystwo Autorów i Wydawców Prac Naukowych UNIVERSITAS, Kraków 2013. ISBN: 97883-242-2341-1.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nadzorować i karać. Narodziny więzienia

Archipelag GUŁag

Beksińscy. Portret podwójny