GUŁag w oczach Zachodu

Z tekstami Dariusza Tołczyka po raz pierwszy zetknąłem się czytając Powiedzieć Zachodowi, artykuł opublikowany 23 kwietnia 2012 r. na stronie Tygodnika Powszechnego. Ze skruchą przyznaję, że do tego czasu nazwisko autora [1] nic mi nie mówiło (tym bardziej, że sam Tygodnik Powszechny odnotowuje zaledwie dwa jego teksty -- z 30 września 2008 r. oraz 23 kwietnia 2012 r.). Nie zmienia to faktu, że artykuł Powiedzieć Zachodowi -- który oczywiście z tego miejsca serdecznie polecam -- zrobił na mnie na tyle duże wrażenie, że postanowiłem poszukać po sieci innych prac prof. D.Tołczyka. I tym oto sposobem nabyłem drogą kupna jego książkę GUŁag w oczach Zachodu.

Publikacja prof. D.Tołczyka opisuje wątek, który -- w mojej ocenie -- nie jest zbyt częstym przedmiotem rozważań w kontekście relacji Wschód-Zachód. W zachodnioeuropejskiej narracji historycznej przyzwyczailiśmy się do mocnych figur "żelaznej kurtyny" czy "zimnej wojny", przyzwyczajając się jednocześnie do dwubiegunowego obrazu postwojennego świata (z dychotomicznym podziałem na dobrych i złych). Lektura książki Dariusza Tołczyka jest doskonałym sposobem na wyjście z tego kręgu uproszczeń -- będąc jednocześnie bardzo ciekawym opracowaniem z bogatą bibliografią. Same plusy.
Przez cały okres istnienia sowieckiego państwa liczne i ważne zachodnie elity opiniotwórcze z reguły znajdowały takie czy inne powody, by zaprzeczać świadectwom komunistycznego zła, to znów odmawiały przyjęcia tych faktów do wiadomości czy zgoła je usprawiedliwiały. Ci spośród więźniów bolszewizmu, którzy przeżyli i, cudem znalazłszy się na Zachodzie, usiłowali przekazać światu prawdę o losie człowieka w świecie realnego komunizmu, napotykali bardzo często na mur niechęci, wrogości, milczenia. [s. 12-13]
Zastanawiające było dla mnie to, że ilekroć w publikacji była mowa o "zachodnich, opiniotwórczych elitach", tylekroć w zasadzie pod tym sformułowaniem kryły się "elity lewicowe" (rzadziej określane też jako "lewicujące"). Jako żywo przypominało mi to tzw. narrację antyestablishmentową (również określenia typu "salon"), którą chętnie posługuje się dzisiaj publicystyka sama siebie nazywająca /jakiś czas temu?/ "niepokorną" i "niezależną" -- czyli klasyczne zaciemnienie obrazu przez zgrabnie dobrane PRowo "słowa-klucze". Za każdym razem miałem wrażenie, że albo pomijane jest w książce stanowisko jakiejś części elity (dla uproszczenia nazwijmy ją "prawicową"), albo takowa elita przez ten cały czas w ogóle nie istniała (opcja z góry wykluczona). Zabrakło mi fragmentów, które w większym stopniu ukazywałyby podejście różnych postaw ideologicznych wobec państwa sowieckiego, swoistego rozwinięcie kwestii zarysowanej we wstępie do publikacji. Choć i tak również w tym fragmencie autor skupił się głównie na lewicy.
(...) prosty na pierwszy rzut oka świat ideowej opozycji między prawicą a lewicą komplikuje się, gdy zauważymy, że, zwłaszcza w latach 20., bolszewicka przemoc i Gułag znajdowały nierzadko swoich najbardziej nieustępliwych krytyków właśnie w środowiskach zachodniej lewicy. [s. 23]
Był to w zasadzie jedyny większy zgrzyt jaki odczuwałem podczas lektury GUŁagu w oczach Zachodu -- i (dla jasności) -- w niewielkim stopniu wpływa na moją wysoką notę dla tej pozycji.

Choć nie jest to powiedziane wprost, tytuł publikacji stanowi najpewniej nawiązanie do noweli Josepha Conrada z 1911 r. W oczach Zachodu (ang. Under Western Eyes) -- tytułu przez kilkadziesiąt lat w Polsce niedostępnego, zakazanego jako utwór o przesłaniu antyrewolucyjnym i antyrosyjskim. Całość publikacji dostępna jest bezpłatnie na stronach projektu Wikisource (majątkowe prawa autorskie do tej książki już wygasły). Taki wybór nawiązania ciekawie komponuje się z samą postawą conradowską, którą Zdzisław Najder opisywał jako konserwatywną i antyrewolucyjną.
Dla Conrada historia była nie mniej, niż dla Joyce'a, pełna koszmarów, ale wiedział, jak niszczące są próby uwalniania się od niej; dlatego był konsekwentnym anty-rewolucjonistą. W zrywaniu z przeszłością widział ucieczkę nie tylko od więzi zbiorowych, lecz w ogóle od odpowiedzialności. Przeszłość, w sensie historycznego dorobku kulturowego ludzkości, stanowiła dla niego fundament i skarbnicę wszelkich wartości moralnych. [2]
Dariusz Tołczyk napisał z kolei:
Jeśli książka de Custine'a stanowiła najpoważniejsze wyzwanie wobec prawicowych marzeń o Rosji, powieść Josepha Conrada W oczach Zachodu (...) rozprawiała się z wyidealizowanym zachodnim wizerunkiem rosyjskiego ruchu rewolucyjnego. (...) W dalekim od optymizmu przekonaniu Conrada Rosja była tak dogłębnie przeżarta tyranią i pogardą dla swobody i godności jednostek ludzkich, że nawet w przypadku zwycięstwa rewolucji w tym kraju nie należało się spodziewać niczego innego. (...) Ci ludzie - pisał Conrad o rosyjskich rewolucjonistach - nie potrafili dostrzec, że są w stanie spowodować jedynie zmianę nazw. [s. 43, 44]
W części Zamiast wstępu, która otwiera publikację, poznamy podstawowe mechanizmy stojące za tak niejednoznaczną relacją szeroko pojętego Zachodu do Związku Sowieckiego i instytucji GUŁagu. Przytoczę tu -- dla porządku -- najważniejsze aspekty, wokół których kręci się reszta publikacji.
  1. Prawda o sowieckim terrorze, GUŁagu i prześladowaniach nigdy nie była na Zachodzie bezpośrednio dostępna w takim stopniu, jak prawda o zbrodniach hitleryzmu [s. 14]. Inaczej rzecz ujmując: alianci nigdy nie oswobodzili żadnego obozu w ramach GUŁagu, za to nazistowskie obozy koncentracyjne -- już tak. A jeśli nawet mimo to w sferze publicznej funkcjonuje pojęcia kłamstwa oświęcimskiego, to zdziwienie dotyczące sowieckich obozów pracy przestaje być tak duże.
  2. Państwo bolszewickie było, bez względu na ideologiczne deklaracje, ważnym i cennym partnerem politycznym i gospodarczym Zachodu [s. 14]. Tutaj kłaniają się m.in. program lend&lease, dzięki któremu również po Polsce w 1945 r. jeździły amerykańskie jeepy. Chociaż, muszę przyznać, i tak wrażenie zrobiły historie o remoncie w amerykańskich portach statków, którymi później przewożono w nieludzkich warunkach więźniów na daleką, rosyjską północ. Warto przywołać w tym miejscu także jednego z premierów Wielkiej Brytanii, hrabiego Davida Lloyda George'a, który właśnie w odniesieniu do stosunków ze Związkiem Sowieckim miał powiedzieć, że "handel w gruncie rzeczy łagodzi obyczaje i przemienia brutalnych politycznych radykałów w łagodnych pragmatyków" [s. 75]. W 1920 roku zapewniał: W chwili gdy rozpoczniemy handel z Rosją, skończy się komunizm. Echa koncepcji wyrażonych przez Lloyda George'a w stosunku do bolszewickiej Rosji możemy obserwować w polityce międzynarodowej do dzisiaj.
  3. Oprócz doniesień o GUŁagu zawsze pojawiały się i funkcjonowały inne doniesienia, mówiące coś zupełnie innego. Reakcje wobec sowieckiego terroru, zbrodni i zniewolenia zawierały więc w sobie zawsze element wyboru, sprowadzający się do kwestii: komu wierzyć? Którą z dwóch przeciwstawnych wersji uznać za prawdziwą - czy świadectwa ocalonych, czy sowieckie zapewnienia i pokazy? [s. 14-15] Ten punkt, poza oczywistym powiązaniem z punktem pierwszym (brakiem bezpośredniego dostępu do wiedzy na temat państwa sowieckiego), zawiera w sobie pojemną kategorię historii związanych z pożytecznymi idiotami (przypisuje się Leninowi), poputczikami (rozpowszechnienie przypisuje się Trockiemu) czy też innymi fellow travellersami [s. 66]. Te skądinąd ciekawe i pouczające historie Dariusz Tołczyk opisuje w swojej książce pasjami -- można pewnie zaryzykować tezę, że stanowią one jej główny wątek. Gdyby nie osoby, które z różnych względów decydowały się na wspieranie polityki sowieckiej na Zachodzie, propaganda Związku Sowieckiego miałaby o wiele trudniejsze zadanie.Warto w tym miejscu zaznaczyć postać Waltera Duranty'ego, korespondenta "New York Timesa" w Moskwie w latach 1922-1936, laureata Nagrody Pulitzera w 1932 za serię reportaży o ZSRS. Pisząc: Jakiekolwiek doniesienia o głodzie w Rosji są dziś albo przesadą, albo złośliwą propagandą, miał świadomość milionów ofiar głodu na Ukrainie [s. 138].
  4. Pomijając długie rozważania nad rzeczywistą polityką ZSRS wobec Republiki Weimarskiej oraz jej następczyni, III Rzeszy Niemieckiej, bolszewicy przez bardzo długi czas korzystali z wygodnej zasłony dymnej, jaką było przeciwstawianie komunizmu ideologii nazistowskiej. Inaczej rzecz ujmując: w oficjalnej linii propagandowej -- kto krytykował komunizm, ten wspierał Hitlera. Alternatywa fałszywa, jednak z perspektywy realnego zagrożenia ze strony nazistowskiej machiny wojennej (a w późniejszym okresie jej międzynarodowego potępienia) działała całkiem dobrze. W wielu przypadkach argument ad Hitlerum był skuteczniejszy niż narracja antyburżuazyjna. Warto zauważyć, że taka narracja była uruchamiana również w przypadku innych kwestii niż GUŁag, np. w sprawie zbrodni katyńskiej. Odsyłam do rozmowy Bartosza Bolesławskiego z Piotrem Długołęckim Najważniejsza była dobra współpraca z Moskwą, opublikowanego niedawno na portalu Ośrodka Badań nad Totalitaryzmami im. Witolda Pileckiego [3].
  5. Tradycyjne kryteria prawdopodobieństwa od samego początku okazały się mało przydatne dla ludzi Zachodu, nawet tych uczciwie nieraz próbujących dociec prawdy o bolszewickim eksperymencie dziejowym [s. 15]. Szczególnie podatni na tego rodzaju błędy w ocenie rzeczywistości byli intelektualiści, a więc ludzie najbardziej przywiązani do kryterium racjonalności w życiu [s. 16] Często akceptowano sowieckie kłamstwa m.in. dlatego, że były one tak wierutne i gigantyczne, że nie sposób było wręcz uwierzyć, iż są to tylko kłamstwa. W wielu zachodnich głowach nie mieściło się po prostu, że można kłamać tak bezczelnie, z takim samozaparciem, rozmachem i wytrwałością. (...) zakładano bowiem niejako odruchowo, że wszelkie kłamstwo, bojąc się demaskacji, stara się minimalizować własne rozmiary. [s. 17] Fiodor Iwanowicz Tiutczew wiecznie żywy. [4]
  6. W wielu środowiskach ignorowanie bądź odrzucanie prawdy na temat GUŁagu (czy szerzej -- systemu opresji w państwie sowieckim) było przez długie lata postawą opłacalną: otwierało nieraz drogę na salony, pomagało zdobyć sławę, a czasem również konkretne zamówienia czy kontrakty wydawnicze, ułatwiało uzyskanie dobrych recenzji i nierzadko wpływało pomyślnie na załatwienie posady redakcyjnej albo uniwersyteckiej. [s. 22]
  7. Wśród apologetów Lenina i Stalina nie brakowało ludzi w gruncie rzeczy sceptycznych co do sowieckiej utopii. Fascynowała ich przemoc, ponieważ nawet jeśli nie wierzyli, że prowadzi ona do ogólnoludzkiego szczęścia w komunizmie, to wystarczyło im, że przynajmniej niszczy świat dotychczasowy. (...) akceptacja Gułagu mogła być - i bywała - przejawem nihilizmu, wyrazem buntu dla samego buntu - bez żadnej pozytywnej wiary. [s. 22, 23]
  8. Last but not least -- to względy osobiste. Nie bez znaczenia pozostawało to, kto był czyim synem, mężem, kochankiem, przyjacielem, uczniem czy rywalem. [s. 24]
Publikacja jest nieprzebranym źródłem cytatów. W ich poszukiwaniu pomocny jest umieszczony na końcu publikacji ośmiostronicowy indeks osób (strony 336-344).

Na koniec koniec drobiazg, który udało mi się wyłapać. Temat pojawia się w sieci w kilku miejscach, także niech chociaż tutaj pojawi się errata prostująca nietypowy błąd autora. Uderzył mnie fragment artykułu przypisanego synowi Lwa Tołstoja, Aleksandrowi, który prof. Tołczyk zamieścił na stronach 146-147 (tekst pierwotnie opublikowano na łamach Chicago Tribune 7 lutego 1933 r. pod tytułem I cannot be silent [Nie mogę milczeć]).
Czy to możliwe, że ciągle istnieją ludzie, którzy wierzą, iż krwawa dyktatura małej grupy pragnącej zniszczyć kulturę, religię i moralność to to samo, co socjalizm? [s. 147] 
Problem w tym, że spośród licznych dzieci Lwa Tołstoja tylko jeden z jego synów nosił imię Aleksiej -- i zmarł w 1886 r. w wieku pięciu lat. Postanowiłem więc pogrzebać po sieci i ustalić prawdziwego autora przytoczonych wyżej słów, który okazał się... autorką. Krótki tekst w dziale Voice of the People napisała najmłodsza córka Lwa Tołstoja, Aleksandra Lwowna Tołstoj. Wemigrowała ona ze Związku Sowieckiego w 1929 r. i osiedliła się w USA, stając się obywatelką tego kraju w 1941 r. A poniżej fragment opublikowanego tekstu.


Autor potwierdził, że był to jedynie chochlik, który namieszał w publikacji (i którego odkrył dopiero po jej wydaniu). Chochliki, jak wiadomo, się zdarzają i czasami jesteśmy na nie skazani :-)

Do kompletu -- dla osób, które chciałby o GUŁagu w oczach Zachodu posłuchać -- podrzucam dwie części rozmowy z prof. Tołczykiem z 2014 r. (przypomniano jego książkę po rozpoczęciu militarnych działań Rosji na Ukrainie). To całkiem dobry przykład na to, jak tę książkę z 2009 r. można wykorzystywać do omawiania współczesnej sytuacji politycznej. Co jednak warto dodać: nie tylko w przypadku dyskusji o współczesnej Rosji.

Cz. 1


Cz. 2


Źródła
[1] Prof. Dariusz Tołczyk jest wykładowcą na Wydziale Języków i Literatury Słowiańskiej na University of Virginia. Na stronie, poza informacjami typowo biograficznymi, jest też spis prac i artykułów, których (współ)autorem jest prof. Dariusz Dołczyk, jak również -- co może być mniej oczywiste -- spis jego wystąpień w radiu i telewizji. Także gdyby ktoś szukał czegoś więcej, to polecam.
[2] Zdzisław Najder, Przesłanie Josepha Conrada, Culture.pl, 2008/05/29 (artykuł opublikowany pierwotnie w miesięczniku "Znak", luty 2001).
[3] Rozmowa Bartosza Bolesławskiego z Piotrem Długołęckim: Najważniejsza była dobra współpraca z Moskwą, Ośrodek Badań nad Totalitaryzmami im. Witolda Pileckiego, 18 kwietnia 2017.
Trzeba też wziąć pod uwagę jeszcze taką zwykłą ludzką niechęć do mówienia o Katyniu. Ktokolwiek zaczynał o nim mówić, natychmiast przez Związek Sowiecki i Polskę Ludową był porównywany do osoby stosującej metody goebbelsowskie. Nazistowska propaganda niemiecka wykorzystywała tę sprawę i mówiła, jak było naprawdę. Siłą rzeczy, jeśli ktoś mówił prawdę o Katyniu – mówił dokładnie to samo, co Niemcy. Można więc zrozumieć, że nie każdy miał ochotę stawiać siebie w sytuacji osoby atakowanej przez komunistyczną propagandę.
[4]
Фёдор Иванович Тютчев, Умо́м Росси́ю не поня́ть
Умом Россию не понять,
Аршином общим не измерить:
У ней особенная стать —
В Россию можно только верить.
Fiodor Iwanowicz Tiutczew, Umysłem Rosji nie zrozumiesz
Umysłem Rosji nie zrozumiesz,
I zwykłą miarą jej nie zmierzysz:
Postać szczególną ona ma –
W Ruś można tylko wierzyć

Książka:
Dariusz Tołczyk: GUŁag w oczach Zachodu, wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 2009. ISBN: 978-83-7648-108-1.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nadzorować i karać. Narodziny więzienia

Archipelag GUŁag

Opowieść podręcznej