Życie na pełnej petardzie

Niedawno dostałem do przeczytania Życie na pełnej petardzie, czyli zapis rozmowy katolickiego publicysty Piotra Żyłki z ks. Janem Kaczkowskim. Niby nie do końca moje klimaty, ale w zasadzie dobrze się stało, bo byłem ciekawy, jaki był background tego -- jak na polskie warunki oraz standardy Kościoła katolickiego -- całkiem "otwartego" duchownego.

Pochodził z inteligenckiej, zlaicyzowanej rodziny, w której jednak temat religii nie był tabuizowany, a wręcz przeciwnie -- traktowało się go całkiem serio. Jego rodzice poznali się we Francji [s. 17] -- matka jest nauczycielką akademicką, ojciec (deklarujący się jako osoba niewierząca) przebywał przez jakiś czas na kontrakcie w Senegalu [s. 19]. Zresztą tenże niewierzący ojciec -- mający też epizod jako wiceprezydent Sopotu [s. 43] -- dzięki znajomości z Maciejem Płażyńskim, przez protekcję u arcybiskupa, ułatwił synowi dostanie się do seminarium [s. 43, 56]. Wcześniejsza prośba młodego Jana Kaczkowskiego o przyjęcie do nowicjatu zakonu jezuitów została kategorycznie odrzucona przez prowincjała zakonu [s. 42]. Babcia Wincentyna, która miała znaczny wpływ na rozwój duchowości religijnej młodego Jana, bardziej w swojej postawie religijnej przypominała członka Klubu Inteligencji Katolickiej, niż zagorzałą zwolenniczkę Rodziny Radia Maryja.

Takie "pochodzenie" z pewnością ułatwiło rozwinięcie się u (późniejszego księdza) Kaczkowskiego świadomości konieczności krytycznego spojrzenia na rzeczywistość, co w przypadku -- prawdopodobnie każdej -- edukacji religijnej nie jest takie oczywiste. Zresztą sam wywiadowany daje w kilku miejscach mniej lub bardziej bezpośrednio asumpt do snucia tego typu rozważań [s. 58, s. 68].

W zasadzie gdyby chcieć podsumować tę książkę to można powiedzieć, że dostajemy w niej rozmowę z ciekawym człowiekiem, który całkiem serio traktował zarówno wyznawaną przez siebie religię, jak i swój zawód.

W związku z tym, że rozmawia w książce swój ze swoim (zaangażowany w życie Kościoła katolickiego publicysta oraz duchowny tego wyznania), niech PT.Czytelnicy nie szukają w publikacji kontrowersji -- bo być może ktoś właśnie z takim założeniem chce sięgnąć po tę książkę, znając czupurny charakter księdza Kaczkowskiego. Jego poglądy mieściły się w tzw. średniej katolickiej, czyli po odrzuceniu wszelkich katolickich skrajności znajdziemy mniej więcej ten właśnie punkt. Wciąż jest to jednak spojrzenie ze środka katolicyzmu ze wszystkimi tego konsekwencjami. Jedyną ciekawostką w temacie może być to, że ksiądz Kaczkowski odmówił udzielenia odpowiedzi na pytania dotyczące podejścia Kościoła katolickiego do stosowania środków antykoncepcyjnych [s. 131]. Widocznie nawet księdza, który wyćwiczył w sobie umiejętność krytycznego podejścia do rzeczywistości, niektóre elementy społecznej nauki Kościoła mogą uwierać. W kwestiach bioetyki zaś -- którą ksiądz Kaczkowski się parał -- nihil novi sub sole. W końcu duchowny to duchowny.

Książka z pewnością może zaciekawić katolików -- muszę przyznać, że ksiądz Kaczkowski miał smykałkę do mówienia o trudnych, teologicznych zagadnieniach, w całkiem ciekawy i przystępny sposób.  W całkiem ciekawy sposób opowiadał też o swoim podejściu do kwestii liturgicznych (wiele razy pojawia się wątek tzw. mszy trydenckiej w zestawieniu z formą posoborową, czyli zwyczajną formą rytu rzymskiego). Gdyby czytał to ktoś z Łodzi, kto chciałby przekonać się na własnej skórze o różnicach liturgicznych tych dwóch rytów, polecam wybranie się na liturgię niedzielną do kościoła św. Józefa przy ul. Ogrodowej w Łodzi -- msza święta w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego, zwanej potocznie mszą trydencką, odprawiana tam w każdą niedzielę o godz. 16.00.

Oczywiście dla osób niewierzących w osobowego boga / Boga, ewentualnie dla wierzących innych wyznań, część książki poświęcona katolickiej teologii oraz kwestiom liturgicznym może okazać się totalną abstrakcją.
Jeśli mój czas choroby właśnie dobija do czasu długiego przeżycia, to będę dziękował Niebiosom, jeśli przeżyję rok 2015 w dobrej kondycji. Jeżeli zlitowałaby się nade mną Opatrzność i dorzuciła mi jeszcze pół roku, tak żebym zobaczył wiosnę 2016 roku, to będę megaszczęśliwy. [s. 221-222]
Litość nad nim okazała się szczątkowa. Ksiądz Jan Kaczkowski zmarł wczesną wiosną (28 marca) 2016 r. w Sopocie.

Post scriptum
Jeżeli ktoś nie miał dotychczas okazji zetknąć się z osobą księdza Jana Kaczkowskiego, a przed sięgnięciem po książce chciałby dowiedzieć się o nim czegoś więcej, polecam rozmowę przeprowadzoną przez Przemysława Wilczyńskiego Sklepany przez Kościół, kocham Kościół (Tygodnik Powszechny, 19.11.2012, nr 48/2012).

Książka:
Życie na pełnej petardzie, czyli czyli wiara, polędwica i miłość. Rozmowa Piotra Żyłki z ks. Janem Kaczkowskim, wydawnictwo WAM, Warszawa 2015. ISBN: 978-83-277-1012-3.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nadzorować i karać. Narodziny więzienia

Archipelag GUŁag

Beksińscy. Portret podwójny