Pod Mocnym Aniołem

"(...) i mamy alkohole, którymi się otumaniamy, gdyż nam już literatura nie wystarcza." [1]


Po "Roku 1984" George'a Orwella na jakiś czas zanurzyłem się w "Zagranicznych formacjach SS" Chrisa Bishopa, ale tę książkę (patrząc z perspektywy tego bloga) na razie odłożyłem, być może przy kiedyś -- przy okazji -- do niej wrócę.

Za to w tak zwanym międzyczasie udało mi się zajść na otwarcie bardzo fajnego miejsca: antykwariatu i księgarni "Cetus" (Piotrkowska 82 -- na końcu najdłuższego podwórka w tej części wszechświata), skąd -- poza naprawdę udanym wieczorem -- udało mi się wyjść z czterema książkami, które zasiliły moją podręczną biblioteczkę (i które pewnie będą stopniowo się tu pojawiały).

W związku z zapowiadaną na 17 stycznia premierą nowego obrazu Wojciecha Smarzowskiego "Pod Mocnym Aniołem" -- a brudne filmy tego faceta oglądam z niemal perwersyjną przyjemnością -- postanowiłem przygotować się do niej jak należy i na pierwszy ogień poszła powieść Jerzego Pilcha o tym samym tytule.

Powieść -- jak to ujęła trafnie Maria Janion, przewodnicząca jury Nagrody Literackiej NIKE w 2001 roku -- napisała została w stylu "deliryczno-barokowym". Pilch wspaniałym językiem niesie czytelnika przez opowieść, która zdaje się nie mieć ani początku, ani końca. Główny bohater -- pisarz Jerzy -- wychodzi z zakładu dla samobójców i deliryków, zaczyna pić, po czym znów szybko wraca do terapeucic (i głównego terapeuty, Mojżesza alias Ja Alkohol), doktora Granady i całej wesołej ekipy deliryków. Na te niecałe 200 stron czytelnik zostaje wrzucony w oniryczny świat ciągłego upojenia alkoholowego, w którym rzeczywistość oddziału dla deliryków miesza się ze wspomnieniami z dzieciństwa. Kraków miesza się z Warszawą, Kobierzyn z Tworkami, Wisła z Utratą, Iwaszkiewicz z Gombrowiczem, oceaniczny dym idący z pieców kombinatu im. Sendzimira (dawniej Lenina) łączy się z obłokami zapachu obłąkańczych piżam (s. 168).

Kiedy już świadomość Jerzego zawędruje na oddział deliryczny, pisuje dzienniki uczuć dla współtowarzyszy pijackiej nie/doli (bo jednego pijaka w całej rozciągłości może zrozumieć tylko drugi pijak [s. 159]) -- Najbardziej Poszukiwanego Terrorysty Świata (kierowcy tirów jeżdżących na wschód z owocami), Królowej Kentu (farmaceutki), Kolumba Odkrywcy (wykładowcy filozofii), Przodownika Pracy Socjalistycznej (pracownika Huty im. Sendzimira, dawniej Lenina), Króla Cukru (przedsiębiorca), Don Juana Ziobry (fryzjera i muzyka), Szymona Sama Dobroć (studenta prawa), Fanny Kapelmeister (nauczycielka historii).

Tak jest, to prawda, komputer potrafi przewyższyć człowieka na wielu polach, na przykład (...) ale moim skromnym, zapijaczonym zdaniem, dopóki nie znajdzie się taki komputer, co potrafi wypić więcej od człowieka, ludzkość nie powinna czuć się w swych pryncypiach zagrożona. Proszę bardzo, ja mistrz, ja mistrz wyciągam dłonie! Proszę bardzo, ja mistrz, ja arcymistrz podejmuję wyzwanie! Dajcie mi maszynę genialnie skonstruowaną, dajcie mi komputer o niebywałych zasobach inteligencji, niech ma pojemność nieskończoną, niech jego halogeny świecą siłą tysiąca słońc, niech będzie wielki jak przedwojenna kamienica, niech będzie zaprogramowany na studzienne picie, niech będzie odporny na uzależnienie, niech ma wiekuistą tolerancję na gorzałę, niech ma specjalne podzespoły pozwalające na całkowitą kontrolę sytuacji, niech ma mózg mocny jak piec martenowski i niech ma prawo wyboru trunku i postawcie pomiędzy nami skrzynkę wybranego przezeń trunku i niechaj starter da znak, a wnet ujrzycie tryumf człowieczeństwa oraz humanizmu. Jak długo on pił będzie ramię w ramię ze mną: miesiąc, dwa, pół roku? Przecież prędzej czy później o kolejnym bladym świcie, prędzej czy później po kolejnym zbawczym klinie, zanim mnie gorzała po kościach się rozejdzie, zanim zdążę się podnieść, rozgrzać, zarumienić i wygłosić pierwszą natchnioną myśl, on zgaśnie, padnie, straci przytomność i wyrzyga cały twardy dysk. (s. 122-123)

Świat delirycznych historii, ponury, paradoksalnie jest także niezwykle barwny -- tak barwny, jak jego bohaterowie ich zmagania. Nie, nie z alkoholem. Z życiem.

– Nie ma żadnej filozofii picia – powtarzał – jest jedynie technika picia. Istnieje natomiast – bezwiednym belferskim gestem unosił palec w górę – istnieje natomiast filozofia złego samopoczucia. Generalnie sens egzystencji ludzkiej da się sprowadzić do permanentnych starań o poprawę samopoczucia, służyć temu może na przykład ideologia, religia, postęp techniczny, dobra materialne, służyć temu może także picie – ściślej – umiejętnie sterowana technika picia. Innymi słowy, w życiu idzie o to, by za pomocą właściwej techniki picia należycie korygować złe samopoczucie. Może to szwankować. Gdy samopoczucie staje się tak złe, że nie pomaga żadna technika picia, albo gdy technika picia ulega rozprzężeniu i zamiast poprawiać, pogarsza samopoczucie, tak, wtedy pojawiają się problemy. (s. 52)

Pozostaje już jedynie (do)czekać do 17 stycznia i zobaczyć, co wyjdzie z mieszanki Pilch&Smarzowski. Po drodze jedynie Saturalia (ewentualnie rocznica narodzin w ubogiej grocie szlachetnego bóstwa słońca -- Mitry) oraz doroczny rytuał przejścia, w trakcie którego miliony polskich złotych, czy też innych dolarów lub euro oświecone, zachodnie społeczeństwo puszcza z dymem.




A dla tych, którzy chcą jeszcze przed seansem -- wykorzystując czas błogiego lenistwa -- chcą przebrnąć przez "pierwowzór" scenariusza (do czego zachęcam) poleca się wsparcie braci Rosjan z Maxima Library.orgCała książka Pilcha jest dostępna online.


[1] Z cyklu "ogłoszenia duszpasterskie" -- cytatem z początku tekstu zakończyłem rok pański 2008 na jednym z niesamowicie popularnych portali społecznościowych (co wyciągnął mi ostatnio i wypomniał M.G., na portalu tymże. Niestety nie zanotowałem, skąd ów cytat wówczas wziąłem. Także gdyby ktoś wiedział, kto jest autorem słów "(...) i mamy alkohole (...)" to byłbym wdzięczny za wiadomość (mailowo lub w komentarzu do posta, bez różnicy). Trzeba przyznać, że do powieści Pilcha pasuje idealnie.

[12 stycznia 2019]

Po latach znalazłem źródło i je upamiętniam, ku chwale:
"(...) i mamy alkohole, którymi się otumaniamy, gdyż nam już literatura nie wystarcza." to Krzysztof Varga: Poranna chwała. Wydawnictwo Lampa i Iskra Boża, 1997.

Książka:
Jerzy Pilch, Pod Mocnym Aniołem, Świat Książki - Wetbild Polska, Warszawa 2013, ISBN: 978-83-7943-008-6. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nadzorować i karać. Narodziny więzienia

Archipelag GUŁag

Beksińscy. Portret podwójny