Kooperatywa

Książkę dostałem już dość dawno temu, w zasadzie nawet trudno mi sobie przypomnieć od kogo. Być może od Szymona, chociaż gdzieś się to w pamięci zatarło. Jednak od kogokolwiek -- dziękuję.

Książka na półce -- jak to się czasami mówi -- dojrzewała, chociaż może to ja dojrzewałem do jej przeczytania. Tak czy siak, coś się w tym czasie na pewno działo.
Konstytucja demokratyczna jest to tylko forma prawna, która sprzyja rozwojowi wolności; ale cała treść demokracji, jej rzeczywista siła i rzeczywista ochrona swobód ludzkich pochodzić musi od samego społeczeństwa, od jego kultury demokratycznej. Tam tylko, gdzie w życiu społecznym przejawia się szeroka tolerancja, odraza do narzucania komuś przemocą swoich przekonań i zwyczajów; gdzie ludzie umieją samodzielnie urządzać wszystkie swoje sprawy; gdzie czynnikiem publicznego życia nie jest nakaz i przemoc, ale solidarność i dobra wola - tam tylko demokracja istnieje naprawdę. [s. 104-105]
Jedno jednak trzeba przyznać -- myśl ekonomiczno-społeczna Edwarda Abramowskiego wypełnia lukę między bezgraniczną wiarą w niezawodność i brak wad wolnorynkowego systemu gospodarczego a "socjalizmem" postulującym upaństwowienie jako remedium na wszechobecne nierówności społeczne. Gdzieś po środku tego wszystkiego stanął Abramowski, który mówił "pomóżcie sobie sami nawzajem". I chociaż czasami zdumiewa poziom optymizmu u tak trafnego obserwatora rzeczywistości, celnie oceniającego polskie społeczeństwo, jego koncepcjom nie sposób nie przyznać [przynajmniej częściowej] racji.
Lud Polski takiej kultury [demokratycznej - JG] nie ma dotychczas. Nie jest to społeczeństwo nowoczesne, zorganizowane w różnorodne zrzeszenia i związki wolne, lecz, do niedawna jeszcze, zbiorowisko luźnych jednostek, wyczekujących, jakie reformy będą mu dane, w jakim nowym łożysku państwowym każą popłynąć jego życiu. Nie mając własnej instytucji społecznych, które by mógł dalej rozwijać i doskonalić, oczekiwał tylko na reformy policyjne. I ten zanik samodzielności tak głęboko wsiąkną  charakter narodu, że nawet umysły przodujące, programy partii i stronnictw, nie mogły zdobyć się na żadne inne postulaty społeczne, jak tylko takie, które zawierają się w formułce "czego żądać od państwa".

I tylko za chichot losu można uznać fakt, że to akurat ta ulica w Łodzi nosi imię tego politycznego myśliciela. 

A może to jest wyzwanie...?

Książka:
Edward Abramowski, Kooperatywa. Polskie korzenie przedsiębiorczości społecznej, wyd. Stowarzyszenie Obywatele Obywatelom, Łódź 2010.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nadzorować i karać. Narodziny więzienia

Archipelag GUŁag

Opowieść podręcznej